Boy scouts: Indyanizm w wychowaniu, 1912 (księga)

Z thewoodcraft.org
Sborník

9)

Bronisław Bouffałł.

Boy Scouts.

Indyanizm

w Wychowaniu.

„Skauting dąży tylko wyłącznie do zrobienia

z chłopca dzielnego człowieka, i nic bardziej nie jest mu obcem jak wszelkiego rodzaju względy polityczne” lub partyjne.“

Gen. Sir. B. S. S. Baden Powell.

WARSZAWA.

SKŁAD GŁÓWNY W KSIĘGARNI GEBETHNERA I WOLFFA.

1912.

10)

Warszawa. Druk A. Ginsa. Nowoziełna No. 47.

11)Od kilku lat jesteśmy świadkami niesłychanego rozwoju wśród dorastającej młodzieży na Zachodzie t. zw. skautingu, który, stanowiąc na zewnątrz przejaw pewnej tężyzny fizycznej tudzież dążenia do bezpośredniej styczności z przyrodą, posiada niewątpliwie wszelkie znamiona poważnego ruchu etycz­nego, zmierzającego do uspołecznienia młodzieży w najszerszem znaczeniu tego słowa.

Ruch ten odbił się dalekiem echem i wśród naszej młodzieży szkolnej. Jedyną nań reakcyą ze strony rodziców i szkoły był jednak zakaz!

Już od dawna utarło się u nas, że starsi zakazują wszystkiego, a młodsi robią, co im się podoba, a przedewszystkiem to, czego im zakazują starsi. Ostatecznie starsi, uznając w końcu jałowość zaka­zu, idą najczęściej pod komendę młodszych. Czy z korzyścią dla sprawy publicznej – o tem pozwalamy sobie wątpić.

Młodzież, pozostawiona sama sobie, wcześniej czy później zejść musi na bezdroża. A wówczas wspólna praca staje się niemożliwą. Starzy i młodzi nie rozumieją się nawzajem, a nierozumiejąc się, nie­ nawidzą się nawzajem, jak w znanej powieści Turgenjewa p. t. „Ojcowie i Dzieci“.12) Racyonalnie postawiony skauting wymaga współ­działania starszych z młodszymi, tak, aby dorosłych i chłopców złączyła w końcu nić serdecznej sympatyi i wzajemnego zaufania. Właściwe zrównoważe­nie tych dwóch czynników we wzajemnem ich od­działywaniu na siebie wytwarza kulturę narodową, a wszelkie przechylenie się równowagi pociąga za sobą dezorganizacyę społeczną.

Nie mamy bynajmniej zamiaru przedstawiać całości systemu we wszystkich jego szczegółach, pragnąc tylko wyjaśnić treść i istotę skautingu, któ­ry już na Zachodzie posiada bogatą literaturę, i któ­remu ze względu na niewątpliwą oryginalność sy­stemu nadano już nazwę „indyanizmu w wychowa­niu”. Z systemem tym autor miał sposobność zapoznać się praktycznie podczas ostatniego pobytu swojego w Anglji. Sądzimy, że treściwe wyjaśnie­nie celów i zadań skautingu, jego organizacyi i me­tod działania nie będzie obojętnem dla naszej czy­tającej publiczności, wśród której coraz bardziej rozpowszechnia się racyonalne pojmowanie opieki nad dziećmi we właściwem znaczeniu tego słowa jako jednego z najważniejszych czynników kultury naro­dowej.

Czerwiec 1912.13)

Warszawskiemu

Kołu Sportowemu

14)15)

Rozpalenie ogniska obozowego.
I.

W jednej z poprzednich prac naszych, poświęco­nej kwestyi t. zw. szkolnictwa uzupełniającego[1], mieliśmy sposobność stwierdzenia niewątpliwego faktu, że jeśli przemysłowy i handlowy rozwój ka­żdego narodu wymaga koniecznie fachowego przygotowania młodego pokolenia w związku z jego ogólnem wykształceniem, to moralny rozwój społe­czeństwa ucierpiał by na tem, gdybyśmy nie sta­rali się przedsięwziąć wszelkie możliwe środki w celu przeciwdziałania szkodliwym wpływom współ­czesnych wielkich środowisk miejskich na zdrowie moralne dorastających pokoleń.

Niebezpieczeństwo to tkwi nie tylko w ekono­micznych warunkach dzisiejszego życia, lecz i w psychologicznych16)właściwościach współczesnego czło­wieka. Rozwój krytycyzmu pociągnął za sobą w sze­rokich masach osłabienie powagi rodzicielskiej, tem niebezpieczniejsze, że sami rodzice wahają się często co do zakresu i granic swojego autorytetu, przyczem wyższy naogół poziom wykształcenia młodego pokolenia im przedewszystkiem najbardziej impo­nuje. Względna łatwość zdobycia niezależności i samodzielności zarobkowej stosunkowo w młodym wie­ku wpływa w silnym na stopniu na wytworzenie charakterystycznej tendencyi współczesnej myśli ludz­kiej — dążności do indywidualności i samookreślenia.

Dążność ta, ujęta w karby dyscypliny społecznej, oznacza dzielność, energję, uczciwość, zapał do pracy i gotowość do poświęceń, natomiast nie zrówno­ważona uspołecznieniem i karnością wewnętrzną, przybrać może potworne formy anarchizmu i chuli­gaństwa. Lecz jeśli z niebezpieczeństwem obniżenia umysłowego rozwoju młodego pokolenia walczyć możemy skutecznie umiejętnem organizowaniem sieci szkół elementarnych i uzupełniających tudzież uni­wersytetów ludowych, to pamiętać należy, że spra­wność techniczna i kultura ducha stanowią wartości nie równorzędne, i że wielkie dzieło uspołecznienia przyszłych pokoleń jedynie tylko na pracy wśród młodzieży i przez młodzież w swoim czasię usku­tecznioną być może.

Jeden ze współczesnych pisarzy amerykańskich zrobił słuszną uwagę, że przymus zewnętrzny co do skuteczności swojej porówmać się nie da nigdy17)z przymusem wewnętrznym, że tam, gdzie zawiodą z pewnością wszelkie środki sztuczne, osiągnąć pożą­dany skutek możemy tylko pod warunkiem wcią­gnięcia samej młodzieży w sferę naszego działania. Chcąc uspołecznić młodzież w rzeczywistem znacze­niu tego słowa, należy przedewszystkiem uznać wrodzone usposobienie i skłonności młodego pokolenia jako realne zjawiska faktyczne, należy się liczyć z niemi, szukać w nich naturalnego ujścia dla wro­dzonej energji młodzieży dorastającej i skierować ją w odpowiednie łożysko. Na tych faktycznych zjawiskach realnych oprzeć się musi racjonalny system pozaszkolnego wychowania młodzieży, ujęty w for­mę odpowiednich organizacyi, przystosowanych oczy­wiście do wrodzonego usposobienia i do wrodzonych upodobań młodzieży, stojący z niemi w ścisłym związku i wypływający poniekąd z całokształtu jej uprawnionych aspiracyj i dążeń. System taki winien mieć na celu przeciwdziałanie niebezpieczeń­stwu, jakie dziś, dzięki warunkom współczesnego ustroju życiowego, młodemu pokoleniu zagraża, i dą­żyć do rozwinięcia wśród niego uczuć szlachetnego współzawodnictwa, zdrowej miłości własnej i ambicyi, gotowości do poświęceń, poczucia przynależności zbiorowej i ducha korporacyjnego, umiejętności ogra­niczania samego siebie, panowania nad sobą tudzież karności i dyscypliny, opartej nie na przymusie, lecz na pełnem serdeczności przywiązaniu do starszych i przełożonych.18) Takim systemem, czyniącym w znacznej części zadość powyżej wskazanym wymaganiom, zdawał się być do ostatnich czasów racyonalnie pojęty i od­powiednio do potrzeb młodego wieku przystosowany system musztry wojskowej, zainicyonowany w Anglji w 1883 r. przez sir Williama A. Smitha, założy­ciela dziś tak popularnej w tym kraju „Brygady Chłopców”, a później rozwinięty i zastosowany do szkół elementarnych, średnich i wyższych przez Ligę Służby Narodowej (National Service League).

I rzeczywiście system ten pod wielu względa­mi nietylko czyni zadość żywiołowej potrzebie ruchu i ćwiczenia muskułów, którą w tak wysokim stopniu odczuwa każdy normalny, zdrowy chłopiec, lecz i za­spakaja wrodzone młodzieży poczucie konieczności pewnego porządku, pewnej karności, pewnego autorytetu, któremu młodzież poddaje się zazwyczaj chętniej, niż to naogół zwykliśmy przypuszczać. To wszystko jednak pod nieodzownym warunkiem, że musztra wojskowa stanowić ma nie skończony cel sam w sobie, lecz tylko jeden ze środków, prowa­dzących do upragnionego celu, jakim powinno być uspołecznienie szerokich warstw młodzieży. Ztąd też i wychowawcza wartość musztry wojskowej by­wa czasami źle zrozumianą i zapoznawaną, gdyż nieumiejętne jej postawienie zarówno w szkole jak i poza szkołą prowadzi zbyt często do zupełnego zniweczenia tych korzyści, jakie przy odpowiedniem jej zastosowaniu do celów wychowawczych osięgnąć jesteśmy w stanie. Tylko że w tym pierwszym wypadku19)będziemy mieli do czynienia nie z musztrą wojskową w rzeczywistem znaczeniu tego słowa, lecz z bezduszną tresurą, również szkodliwą i nie­ bezpieczną jak brzytwa w ręku małpy.

Znaczenie musztry wojskowej jako środka wychowawczego polega na systematycznem rozwijaniu zarówno zmysłu uwagi jak i współdziałania woli. Dzięki temu chłopiec uczy się porządku i posłuszeń­stwa, a przedewszystkiem cierpliwości, wytrzymało­ści, umiejętności ograniczenia samego siebie i podporządkowywania swej woli wymaganiom zbiorowo­ści. Da się to powiedzieć szczególniej w tym wy­padku, kiedy dzielność fizyczna, sprawność bez za­rzutu i bezwzględne posłuszeństwo uwarunkowanem jest nietylko rozkazem zwierzchności, lecz wewnętrznem przekonaniem, że przynależność do własnej korporacyi jest pierwszorzędnym zaszczytem, który odpowiedniem zachowaniem się okupić należy. W dalszym ciągu wypada podkreślić dodatni wpływ mu­sztry wojskowej na rozwój poczucia odpowiedzial­ności poszczególnej jednostki. Daje się to spostrzedz nawet w ćwiczeniach i poruszeniach masowych, w których na pozór nie ma wiele miejsca na jakiekol­wiek bądź objawy indywidualności, a gdzie w rze­czywistości sprawność zbiorowa polega właśnie na doskonałem skoordynowaniu ruchów poszczególnych jednostek, ale wpływ taki uwidocznia się najwy­raźniej w wymaganiach służby obozowej, przy wykonywaniu obowiązków szyldwachów, patroli, pi­kiet, rozjazdów i rondów.20) Wreszcie nie należy też zapominać o specyalnem zabarwieniu, jakiego w oczach młodzieży przy­biera dzięki mustrze wojskowej ściśle przestrzegane i ściśle wymagane posłuszeństwo w domu i w szkole. Wyłamanie się z pod rozkazu stanowić będzie za­wsze dla kilkunastoletniego chłopca rodzaj bohater­skiego czynu, tem bardziej godnego podziwu, im większą była grożąca zań odpowiedzialność, posłu­szeństwo zaś w najlepszym razie traktowanem bę­dzie przez niego jako cnota dziecinna, jako przymus, z którego z pewnością z biegiem czasu wyrośnie. Tym czasem pod wpływem musztry wojskowej słowo to nabiera w jego rozumieniu głębszego, szlachetniej­szego znaczenia, staje się cnotą męzką, przenikającą cały system życia od góry do dołu, obowiązującą nietylko jego jako nieletniego, lecz i jego dorosłych zwierzchników, zarówno przełożonych, jak i pod­władnych, zarówno oficerów, jak i szeregowców, W szeregu czy w polu zmuszony zarówno do bez­względnego posłuszeństwa względem starszych, jak i do wymagania takiego samego posłuszeństwa od młodszych, chłopiec nietylko uczy się rozkazywać, lecz przedewszystkiem nabiera przekonania, że po­słuszeństwo nie jest bynajmniej przekleństwem dzie­cinnego wieku, tyranją domu lub szkoły, ani też dowodem słabości, ulegającej sile, lecz naodwrót najszczytniejszą, bo najtrudniejszą cnotą wolnego wieku męzkiego, objawem świadomej siły dość po­tężnej, aby się poddać dobrowolnie pod cudzy rozkaz, skoro tego wymaga dobro zbiorowości.21) Uznając, że musztra, wojskowa posiada niewąt­pliwie znaczenie pierwszorzędnego środka pedago­gicznego, zmierzającego skutecznie ku uspołecznie­niu młodego pokolenia, musimy zastrzedz się najkategoryczniej przeciwko wszelkim usiłowaniom narzu­ceniu jej młodzieży w drodze nakazu z góry. Od­straszającym przykładem może w danym wypadku służyć sromotne fiasco organizacyi t. zw. bataillons scolaires we Francyi, na wzór których urządzane były u nas za Apuchtina wycieczki szkolne za miasto. A gdyby chodziło nam o więcej przykładów, przy­toczyć byśmy mogli rozpadnięcie się w ostatnich czasach po dwuletniem niespełna istnieniu rosyjskiej organizacyi t. zw. „rot pociesznych”, w których zdro­wą myśl zasadniczą wypaczono nieumiejętnem wzię­ciem się do rzeczy i wykonaniem, wprost urągającem zdrowemu rozsądkowi. Należy bowiem pamię­tać przedewszystkiem, że jeżeli wszelkie ćwiczenia fizyczne, a więc w ich rzędzie i musztra wojskowa, niezależnie od korzyści ze stanowiska zdrowia i hygjeny, podnoszą w chłopcach poczucie właściwej godności, to pełnię rozwoju duchowego, może im zapewnić tylko dobrowolna przynależność do wła­snej organizacyi, do własnej korporacyi, do własnego związku. Nie zapominajmy, że tylko w życiu zbiorowem, we współżyciu z innymi, może przeciętny człowiek osięgnąć maximum swego duchowego rozwoju. Należenie do pewnej organizacyi, pociągając za sobą szereg niezaprzeczonych korzyści, zmusza nas jednocześnie do ich okupienia ceną poważnych22)nieraz ofiar, do poświęcenia własnego ja na ołtarzu dobra powszechnego. Z tego więc względu pier­wszym i nieodzownym warunkiem prawidłowego urządzenia wszelkich ćwiczeń fizycznych, gier, spor­tów i zabaw, a także musztry wojskowej jest ich ścisłe połączenie z przewodnią ideją związków mło­dzieży, tak, aby sama przynależność do samego związku uwarunkowaną była obowiązkowem bra­niem udziału w tych ćwiczeniach, grach i zabawach.

Mówiąc o związkach młodzieży i uznając ich korzyść, a nawet konieczność w dziedzinie tak mało uwzględnianego u nas wychowania pozaszkolnego, mamy tu na myśli, oczywiście, bezpretensyonalne zrzeszenia chłopców, których łączą ze sobą wspólne gry, zabawy, ćwiczenia i sporty, a którzy przedewszystkiem nie bawią się w starszych i nie mają najmniejszej chęci narzucania swojej woli czy swo­ich poglądów komukolwiek bądź oprócz samym so­bie. Związki takie muszą pozostawać pod technicz­nym kierunkiem starszych, ale z pozostawieniem jaknajszerszej swobody stowarzyszonym, dopóki nie wykraczają poza granice, wskazane w samem założe­niu. Rzecz naturalna, iż tego rodzaju uczciwe, lojalne i otwarte organizacye nie mają nic wspólnego z pajdokratycznemi zrzeszeniami rozpolitykowanej i rozhu­kanej młodzieży, jakiemi przed kilku laty w okresie chaosu i dezoryentacyi pojęć pragnęli nas uszczęśli­wić amatorowie łowienia ryb w mętnej wodzie.

Tę właśnie zasadę, która z obowiązku odby­wania wspólnych ćwiczeń wyprowadza prawo do23)brania udziału we wspólnej organizacyi, podnieśli do potęgi dogmatu anglicy, tworząc w szkołach lu­dowych i średnich, a także w uniwersytetach t. zw. „korpusy kadetów“ (Cadet Corps) i organizując mło­dzież poza szkolną w t. zw. „Brygady Chłopców” (Boys’ (Lads’) Brigades), o których szczegółową sprawę zdajemy na innem miejscu[2]. Na tej samej za­sadzie oparł w ostatnich czasach angielski generał Sir Robert Baden Powell swą wspaniałą organizacyę „skautów” czyli „młodych wywiadowców" (boy scouts), która pomimo kilku zaledwie lat istnienia zyskała sobie powszechne prawo oby­watelstwa we wszystkich krajach, a w tej liczbie nawet na ziemi polskiej, w Galicyi.

II.

Właściwego początku „scoutingu” w znaczeniu zorganizowanego ruchu wśród młodzieży, mającego na celu wyrobienie maximum sprawności zarówno fizycznej jak i duchowej, szukać należy w Afryce Południowej, a powołały go do życia twarde ko­nieczności kampanji transwalskiej. W pierwszych miesiącach 1899 r. poważne siły burskie obiegły Mafeking, małe miasteczko, bronione przez załogę angielską, złożoną z 700 zaledwie żołnierzy pod do­wództwem podpułkownika sir Roberta Baden Powella, jednego z najdzielniejszych oficerów armji24)angielskiej, który długie lata spędził na kresach Imperyum, w Egipcie, Indyach Wschodnich, na gra­nicach Afganistanu, w Birmie, w nieustannych utarcz­kach i potyczkach z tuziemcami. Baden-Powell uzbroił całą ludność męzką Mafekingu i skutecznie wytrzymywał codzienne ataki nieprzyjaciela, a nienależy zapominać o tem, że miasto Mafeking liczyło przeszło 8 kilometrów w obwodzie, i że schroniły się doń liczne rodziny kolonistów angielskich, uciekające przed okropnościami wojny. Gdy jednak sze­regi walczących przerzedzały się coraz bardziej, a służba stawała się coraz cięższą i niebezpieczniej­szą, wpadł Baden-Powell na myśl powołania do ob­rony miasta wszystkich chłopców, liczących przy­najmniej dwanaście lat życia, i przy pomocy lorda Edwarda Cecila wyćwiczył w przeciągu niecałego miesiąca korpus młodocianych wywiadowców (boy scouts), który w oblężeniu Mafekingu oddał angli­kom wprost nieocenione usługi. Służba w kor­pusie wywiadowczym polegała nietylko na rozno­szeniu rozkazów i pełnieniu obowiązków ordynansów, lecz i na podkradaniu się pod linje nieprzy­jacielskie, w wielu nawet wypadkach na przekra­daniu się przez nie. Ze skautów, posiadających własne rowery, zorganizował Baden-Powell specyalną pocztę cyklistów, która pozwoliła mu w najgor­szych chwilach oblężenia, utrzymać czucie z główną kwaterą angielską i armją, wysłaną mu na odsiecz, a poczta ta rozwoziła również korespondencję pry­watną, opatrzoną specyalnemi, dziś wysoką wrartość25)dla zbieraczy posiadającemi markami z wizerunkiem chłopca na rowerze, cyfrą królowej Wiktoryi i na­pisem : „Siege of Mafeking.”

Po ukończeniu wojny burskiej korpus młodo­cianych wywiadowców został rozwiązany, ale sir Baden-Powell, który tymczasem został generałem-lejtenantem i głównym inspektorem kawaleryi an­gielskiej, a w literaturze wojskowej zaznaczył się wydaniem doskonałego, na doświadczeniu kilku kampanij opartego podręcznika „o służbie wywiadowczej na wojnie“ (Aids to scouting 1906), poruszył myśl zużytkowania tego systemu w czasie pokoju dla ce­lów wychowawczych, i w tym celu — już po opu­szczeniu służby czynnej, — wydał w 1908 r. książkę p. t. Scouting for boys, która w przeciągu lat kilku rozeszła się wśród młodzieży angielskiej w setkach tysięcy egzemplarzy.

W tłomaczeniu dosłownem oznacza „scouting” służbę wywiadowczą, którą na wojnie pełnią od­działy, specyalnie do niej w czasie pokoju przygo­towywane, składające się z najlepszych i najspryt­niejszych żołnierzy, a pozostające pod dowództwem osobnych oficerów, wyćwiczonych dokładnie w tej trudnej i odpowiedzialnej praktyce bojowej.

Rola „wywiadowców” (éclaireurs) polega na tem, aby, korzystając z wszelkiej nadarzającej się sposobności, wytropić niepostrzeżenie nieprzyjaciela, podejść go w cichości, podkraśc się na jaknajbliższą metę, zbadać dokładnie liczebność sił nieprzyjaciel­skich, rodzaj broni, słabe strony, ogólny stan armji26)wroga, właściwości terenu i t. p. i przesłać jaknajszybciej zebrane wiadomości swojej głównej kwaterze, a w razie potrzeby poprowadzić zbadanym szlakiem własne siły na przeciwnika. Takich wywiadowców zwano w dawnej Polsce „zagończykami“, i Henryk Sienkiewicz przypomniał nam w swej „Trylogji” ów niezapomniany, bohaterski typ harcerza kresowego, tworząc wspaniałe postacie Wołodyjowskiego, który w umiejętności podkradania się pod czambuły ta­tarskie ustępował jedynie tylko nawpół zdziczałemu Ruszczycowi, lub Andrzeja Kmicica, co jak piskorz potrafił się wywijać z rąk Chowańskiego, a później wilczemi napadami znękał Bogusława Radziwiłła i świetną jego armję doprowadził do zupełnego roz­przężenia.

Istota służby wywiadowczej polega na zgodnem zharmonizowaniu dwóch czynników, to jest możli­wie daleko posuniętej samodzielności z jaknajdalej sięgającą odpowiedzialnością, a więc wychodzi z zasady indywidualizacyi poszczególnego żołnierza w przeciwstawieniu do służby w szeregu, która, uwzględnia­jąc przedewszystkiem zgodność ruchów, dąży głów­nie do wyrobienia w nim sprawności maszyny. Ztąd też pierwszą zaletą wywiadowcy musi być zdolność szybkiego oryentowania się i również szybkiej decyzyi, gdyż w każdem niebezpieczeństwie myśl nasza po­winna zawsze iść w parze z okolicznościami chwili bieżącej, i słusznie powiedział pewien wyższy oficer amerykański, dawny cow-boy i zasłużony pomocnik Roosevelta przy organizowaniu pułku „dzikich jeźdźców”27)w ostatniej wojnie hiszpańskiej, że „pędząc cwałem, należy również myśleć cwałem, jeżeli nie chcemy leżeć na ziemi”[3]

Te właśnie zalety: samodzielność, poczucie od­powiedzialności i zdolność szybkiego oryentowania się i decyzyi cechują przedewszystkiem wszelkiego rodzaju „kresowców“, jak np. w dawnej Rzeczypospoli­tej naszych harcerzy z Dzikich Pól, jak dziś amerykań­skich cow-boy’ów, ranchmen’ów czy traper’ów, lub au­stralijskich „ludzi leśnych" (bushmen) czy południowo-afrykańskich kolonistów, ludzi, w których wszyst­kie pięć zmysłów muszą być zawsze w pogotowiu bądź dla ocalenia własnego życia, bądź też dla po­zbawienia życia swego przeciwnika.

W zetknięciu się z nieustannem niebezpieczeń­stwem nietylko hartuje się ich sprawność fizyczna, lecz jednocześnie rozwijają się specyalne szlachetne strony charakteru, jak np. dzielność i rycerskość w postępowaniu, koleżeństwo broni i zmysł korporacyjny, gotowość do usług i altruizm, tem cenniejszy, że wypływający nie z oderwanej teoryi, lecz z real­nych warunków współżycia. I czy będą to dawni błędni rycerze, szukający po całym świecie sposobno­ści do walki ze smokami lub wielkoludami, czy samu­rajowie japońscy, związani przepisami swego Buszido,28)czy wreszcie czerwonoskórzy indyanie, palący fajkę pokoju na znak zawieszenia broni — wszędzie i zawsze spotykamy się ze skomplikowanym kodeksem rycerskim, obowiązującym wszystkich pod karą infamji i przez wszystkich ściśle przestrzeganym, wszędzie29)i zawsze widzimy wyraźne dążenie do uszlachetnienia natury ludzkiej przez opanowanie impulsów wrodzonych i stworzenie pewnych norm naszego po­stępowania względem bliźnich i siebie samego, wy­prowadzonych z wzniosłych i niewzruszonych zasad etycznych.

Skaut-cyklista. Skaut-cyklista.

Stany Zjednoczone Ameryki Północnej dzięki swemu położeniu geograficznemu, a Wielka Brytanja dzięki tradycyjnej polityce zdobywczej, bardziej od innych państw współczesnych miały sposobność zro­zumienia i ocenienia korzyści, płynących dla państwa z pewnej „kresowości” w usposobieniu i wy­robieniu swoich obywateli. Nic więc dziwnego, że właśnie w tych krajach, gdy z biegiem czasu kwestya opieki nad dziećmi w najszerszem znaczeniu tego słowa przybrała cechę jednego z najpoważniej­szych zagadnień polityki i kultury narodowej, musiało powstać pytanie, czy nie byłoby stosownem wyzyskać wrodzoną ciekawość młodzieży i jej in­stynktowne zamiłowanie przygód i niebezpieczeństw za pomocą umiejętnego przystosowania służby wy­wiadowczej do celów wychowawczych i wciągnięcia przez nią licznych szeregów młodzieży do pracy nad sobą nietylko w kierunku wyrabiania sprawmości fizycznej, lecz i kształcenia charakteru i woli[4].30) Myśl tę poruszono najpierw w Ameryce Pół­nocnej, gdzie warunki miejscowe sprzyjały najbar­dziej wytworzeniu się nowego kierunku w wycho­waniu nowego pokolenia. Na czele nowego ruchu po tamtej stronie Oceanu stanął zaszczytnie odzna­czony podczas ostatniej wojny hiszpańskiej oficer milicyi w stanie Virginia Mr. Ernest Thompson Seton, przezwany „Szarym Wilkiem”, autor kilku cennych podręczników w tej dziedzinie i twórca oryginalne­go systemu, wzorowanego na przykładach z życia czerwonoskórych indjan[5].

Urzeczywistnieniem przewodniej myśli Setona zajęły się przedewszystkiem liczne internaty amery­kańskie, bądź zoganizowane na modłę oddziałów woj­skowych, bądź takie, w których urządzeniu przewa­ża t. zw. military side, to jest czynnik wojskowy. W szkołach takich istniały już dawniej samodzielnie powstałe, a przez władzę szkolną tolerowane związki uczniowskie, zorganizowane na wzór dawnych zako­nów rycerskich lub średniowiecznych sądów tajem­nych, jak np. „Rycerze króla Artura” lub „Synowie Daniela Boone“, związki, w których fantastyczność założenia szła zawsze w parze z uczciwością zamiarów31)i szlachetnością upodobań, i pierwotne takie organizacye szkolne stały się z czasem terenem, na którym system Thompsona Setona przyjął się najlepiej. Zresztą należy zaznaczyć, że szczególniej w oddalonych Stanach Dzikiego Zachodu wychowańcy wielu takich pensyonatów od piętnastego roku życia nietylko noszą broń, uczą się ćwicze­nia karabinem i strzelania do celu, lecz nawet pod kierunkiem specyalnych instruktorów odbywają musztry konne i kilkotygodniowe manewry w prerjach. Ci minjaturowi rough riders cieszą się specyalnem uznaniem ex-prezydenta Roosevelt’a, który, jako dawny cow-boy, w mowach swoich, wydanych kilka lat temu pod zbiorowym tytułem „On America­nism” podnosi wysoko hart ciała i ducha jako je­den z nieodzownych warunków prawidłowego wy­chowania, i walczy ze zniewieściałością, jaka i po tamtej stronie Oceanu zakrada się w życie współ­czesnego dorastającego pokolenia.

Ale nowy kierunek wyszedł niebawem poza pierwotne granice szkoły średniej. Przeznaczony początkowo dla chłopców w wieku od lat dziesięciu do piętnastu, objął on z biegiem czasu szersze war­stwy młodzieży nie tylko dostającej, lecz i dorosłej, zorganizowanej w kołach sportowych, klubach atletycznych, związkach gimnastycznych i stowarzysze­niach dalszego kształcenia się typu Chautauqua, od­powiadających mniej więcej naszym uniwersytetom ludowym.32) Właściwe kadry „Związku Kory Brzozowej“ (The Birch Bark Roll), założonego przez wspomnia­nego Thompsona Setona, a cieszącego się po tamtej stronie Oceanu nadzwyczajną popularnością, stanowi młodzież w wieku od lat 10 do 20, chociaż nie brak w nim też i osób starszych. Jak sama nazwa wskazuje, stanowi Związek Kory Brzozowej wytwór kierunku, dziś coraz bardziej rozwijającego się na Za­chodzie, szczególniej zaś w Ameryce i w Anglji, a będącego zrozumiałą instynktowną reakcyą zdrowej natury ludzkiej przeciwko zabijającym warun­kom ustroju współczesnego życia, przeciwko prze­czuleniu i przerafinowaniu, a co zatem idzie, i wy­czerpaniu nerwowemu naszego pokolenia przez cywilizacyę dzisiejszą.

W przełomowych chwilach historyi kultury i cywilizacyi budziło się zawsze wśród ludzi hasło powrotu na łono natury: dość będzie przypomnieć sobie w końcu XVIII stulecia Jean Jacques’a Rous­seau i głoszone przez niego teorye, które skłoniły sarkastycznego Voltaire’a do zrobienia uwagi, że po przeczytaniu broszury filozofa genewskiego tak się przejął jej zasadami, że zapragnął sam zacząć cho­dzić na czterech nogach. Głoszony dzisiaj w Ame­ryce i Wielkiej Brytanji powrót na łono natury (t. zw. Out door life) oczywiście nie idzie tak daleko.

Stwierdzając w wielu wypadkach ujemny wpływ cywilizacyi i kultury na prawidłowy rozwój cielesny dzisiejszych pokoleń, a zdając sobie sprawę z ko­nieczności odrodzenia fizycznego rasy ludzkiej w obec33)wymagań ciągłości istnienia narodowego, musimy uświadomić sobie, że w interesie trwania narodu i jego sprawności koniecznym jest zwrot w kierunku prostszego, mniej skomplikowanego trybu życia, z usunięciem oczywiście niebezpieczeństw, grożących w minionych czasach rodzajowi ludzkiemu, a z któremi dzisiejszy cywilizowany człowiek skutecznie walczyć potrafi. Dość wskazać, że np. gruźlicę, dziesiątkującą ludzkość od czasu kiedy człowiek za­czął gnieździć się w przepełnionych miastach, łatwo zwyciężyć za pomocą słońca i powietrza, nie mówiąc już o uzdrawiającym wpływie pobytu na łonie na­tury w wielu wypadkach chorób nerwowych. Nie dalecy będziemy od prawdy, przyjmując twierdzenie Setona, że jeśli przyczyny co najmniej połowy cier­pień ludzkich szukać należy w nieprawidłowem funkcyonowaniu naszego systemu nerwowego, to drugą ich połowę zawdzięczamy niewątpliwie dzisiejszemu nieprawidłowemu ustrojowi naszego życia. Zrozu­miałem jest przeto powszechne w dzisiejszych cza­sach dążenie do powrotu na łono przyrody, do wy­rwania się z duszących trybów wielkomiejskiego życia, które w najkrótszej i najbardziej instynktow­nej formie przejawia się w masowym wyjeździe lud­ności miejskiej na letnie mieszkanie.

Ale praktyka wskazuje, że człowiek, dążąc na łono przyrody, nie umie często użyć w odpowiedni sposób spoczynku nawet wówczas jeżeli go znalazł, i przenosi najczęściej w nowe zmienione warunki swe dawne szkodliwe nawyknienia i upodobania,34)wyrosłe na gruncie wielkich środowisk cywilizacyj­nych. Ztąd też zazwyczaj wycieczki i majówki mie­szczuchów stanowią tylko nowy pretekst do sformowania partyjki bridge’a czy winta, a ich willegiatura co do trybu życia i rozrywek nie różni się niczem od pobytu w czterech ścianach mieszkania w zgiełku wielkiego miasta.

To samo, tylko jeszcze w większym stopniu, da się powiedzieć o dzieciach i młodzieży. Nie dosyć postawić ich w bezpośredniej styczności z przyrodą, należy jeszcze nauczyć obcować z naturą i korzy­stać z pobytu na jej łonie.

Każdy sport — powiada słusznie Mr. Thompson Seton — prowadzi do poznania przyrody w tym lub innym zakresie, a studyowanie przyrody stanowi intelektualną stronę każdego sportu. Uznając ważne znaczenie poznania przyrody dla duchowego odro­dzenia ludzkości, musimy uznać też ważne znacze­nie sportu, wtajemniczającego nas praktycznie w zja­wiska przyrody.

Hasło powrotu na łono natury przewiduje prze­dewszystkiem pobyt na świeżem powietrzu, a aktu­alną praktykę i rzeczywisty punkt kulminacyjny ta­kiego pobytu stanowi obozowanie, to jest życie w namiocie, które, odpowiednio i umiejętnie zorganizowane, może być świetnym umysłowym i ner­wowym wypoczynkiem dla natur przepracowanych i zmęczonych, dla dzieci zaś będzie zawsze najlep­szym i najprostszym środkiem poznania tajników natury. Oczywiście, że chodzić tu musi o coś więcej35)jak o urządzenie się jako tako w warunkach małokulturalnych, i pod tym względem śmiało po­wiedzieć można, że obozowanie jest więcej niż sztu­ką, bo sportem. Jest to umiejętność urządzenia so­bie życia pod gołem niebem i poza warunkami współczesnej cywilizacyi, o ile można, własnym swoim przemysłem i tak, aby zapomocą minimalnych środ­ków osięgnąć maximum wygody i komfortu. Wy­maga to oczywiście znacznej sprawności zarówno fizycznej jak i duchowej, i da się zdobyć powoli, na drodze wytrwałości i pracy.

Największe znaczenie przy obozowaniu posia­da niewątpliwie magiczny wpływ ogniska obozowego, w którem ludzkość od niepamiętnych czasów upatrywała zawsze symbol światła, ciepła, obrony, przyjaźni, związków rodzinnych i dobrej rady. Wspomina o nim Konrad Wallenrod w dzień uczty, porównując pijaną wrzawę lub ciche szepty podczas oficyalnej biesiady na zamku w Malborgu z prymitywną braterskością wieczorów, spędzonych w obozie wśród gór kastylskich lub finlandzkich la­sów, a związek przyjaźni zadzierga się często przy ognisku pomiędzy ludźmi pozornie sobie obcymi i należącymi nierzadko do wręcz odmiennych świa­tów.

Po zatem bezpośrednia styczność z przyrodą zmusza nas do zapoznania się z całym szeregiem norm sprawności technicznej, niezbędnej w życiu pod gołem niebem, a wpływającej korzystnie zarów­no na fizyczną jak i na duchową stronę młodego36)chłopca i wyrabiającej w nim męzkość w całem znaczeniu tego wyrazu. Dość będzie przytoczyć konną jazdę, polowanie, obozowanie, tropienie i pod­chodzenie zwierząt i ptaków, znajomość gwiazd, ta­ternictwo, pływanie, wiosłowanie, do których należy dodać gimnastykę i lekką atletykę, wreszcie żaglo­wanie i — tak modne dziś zagranicą — fotografowanie dzikich zwierząt na wolności. Ale na czele wszystkiego należy postawić osobiste męztwo w jego najwspanialszym przejawie — ocalenie cudzego życia z narażeniem własnego.

Dotychczas jesteśmy ciągle w sferze ogólniko­wego postawienia kwestyi o wychowaniu pozaszkolnem: wychowanie to, jak widzimy, winno przedewszystkiem uwzględniać blizkie i bezpośrednie obco­wanie dziecka z naturą w tem przekonaniu, że oso­biste nasze usiłowania, zmierzające do poskromienia i ujarzmienia sił przyrody, posiadają dla nas samych znaczenie pierwszorzędnego środka pedagogicznego.

Ale oryginalność teoryi amerykańskiego refor­matora polega nietylko na umiejętnem skoordyno­waniu rozmaitych środków technicznych, mających na celu opanowanie przyrody, a zmierzających do osiągnięcia maximum rozwoju zarówno sił fizycznych jak i charakteru, do wyrobienia w chłopcach typu prawdziwej męzkości. Ideał Thompsona Setona jest ideałem czysto fizycznym, a jest nim dla tego, że „przeciętny chłopiec od lat dziesięciu do piętnastu na wzór każdego dzikiego jest czysto fizycznym w swoich dążeniach, i z pewnością twierdzić można,37)że każdy chłopiec w tym wieku wolał by zawsze zostać znakomitym bokserem aniżeli Darwinem lub Lwem Tołstojem[6].“ Jest to fakt niewątpliwy, który należy przyjąć, o ile zadania wychowawcy nie bę­dziemy upatrywali w walce z przyrodzonemi właści­wościami duszy dziecka, a przyjąwszy go, musimy wyciągnąć z niego odpowiednie konsekwencye i dą­żyć do wytworzenia na podłożu fizycznem typu chłopca dzielnego, szczerego, bohaterskiego, skłon­nego do poświęceń i kochającego Boga i ludzi.

Najpotężniejszym bodźcem dla każdego czło­wieka jest umiłowanie i pragnienie sławy. Zapewne, że cywilizowany człowiek znajdzie również silne impulsy we wzniosłym celu, do którego dąży, ale tak wysoka kultura etyczna dostępna jest chyba tylko dla nielicznych wybranych, i mówić dzieciom o zadowoleniu wewnętrznem, jakie płynie ze spełnio­nego obowiązku, może tylko niepoprawny doktryner i nie liczący się z rzeczywistością marzycielski fan­tastyk. W dobrze zrozumianym interesie społecznym nie należy nigdy cofać się przed wyzyskaniem każdej słabości ludzkiej, i w tej dziedzinie nie bez słu­szności powiedzieć można, że cel uświęca środki. Ztąd też w systemie Thompsona Setona poważną rolę odgrywają osobiste odznaczenia, które każdy38)własną pracą i własnym wysiłkiem zdobyć może, owe „orle“ pióra noszone na głowie w ilości, za­leżnej od cyfry otrzymanych punktów, markowanych jako coups lub grand coups, medale, przypinane na piersiach, zapożyczone z życia czerwonoskórych ty­tuły sagamorów, grand-sagamorów lub sachemów, wre­szcie skomplikowany ceremoniał Wielkiej Rady, sa­kramentalne wyrazy, wypowiadane w narzeczu siuksów, i wzorowane na oryginalnych wsiach indyjskich obozowiska młodych Seton Indians, jak brzmi oficyalna nazwa oddziałów skautów amerykańskich, zorganizowanych przez Thompsona Setona.

Ale – i w tem leży właściwa oryginalność amerykańskiego systemu i jednocześnie różnica w po­równaniu z systemem, przyjętym w angielskich organizacyach skautowych — odznaczenia takie, zwane „honorami” (honors) w przeciwstawieniu do nagród (prizes) są przyznawane nie za osiągnięcie rekordu, lecz za wykonanie pewnego dostępnego w zasadzie dla wszystkich zadania. Innemi słowy, zasada współ­zawodnictwa, a co za tem idzie championatu, została zniesioną i zastąpioną przez ustanowienie pewnego poziomu, określonego przez najlepsze siły fachowe[7].39) Na obronę tego systemu dałoby się dużo powie­dzieć. Nieustanna pogoń za osiągnięciem rekordu i system championatu prowadzą zawsze do zaniedba­nia przeciętnego ogółu na rzecz wybranych jedno­stek, co oczywiście wpływa niekorzystnie na ogólny stan rzeczy w danej dziedzinie. Tymczasem u Setona współzawodnikami stającego do konkursu są nie jego koledzy, ale czas i przestrzeń — siły przyrody, i odznaczenia są przyznawane za osiągnięcie określonej, ale nie koniecznie najwyższej sprawności.

Tylko że poświęcając rekord dla osiągnięcia ogólnego poziomu, system amerykański nie wyrzeka się bynajmniej współzawodnictwa w ścisłem znaczeniu tego słowa, gdyż oprócz zwykłych od­znaczeń, dostępnych dla każdego chłopca, są jeszcze specyalne dla tych, którzy zdobyli palmę pierwszeń­stw a w swojej specyalności. Tem się właśnie tłómaczy różnica pomiędzy t. zw. coup to jest odzna­czeniem zwykłem i t. zw. grand coup, to jest odzna­czeniem nadzwyczajnem, a nomenklatura ta daje się wyprowadzić z narzecza indyjskiego plemienia siuksów którzy również odróżniali ważniejsze czyny bo­haterskie (dżesti-na-ku) od zwykłych (tonka-ku), gdzie słowo ku jest oczywiście francuzkiego pochodzenia (np. faire un beau coup). Odznaczenia te, czyli „honory”40)polegają na prawie noszenia w włosach specyalnego pątlika z wetkniętemi weń „orlemi piórami” i specyalnej odznaki na piersiach czyli t. zw. „wampumu“. Odznaczenia przyznaje Rada plemienia, złożona z wybranych przez chłopców „starszych” pod przewodnictwem wodza plemienia lub „czarno­księżnika,” na mocy specyalnej ustawy, zwanej „Usta­wą kory brzozowej,“ ułożonej przez Thomasa Setona z pomocą najpoważniejszych autorytetów w dzie­dzinie każdego sportu.

System odznaczeń najłatwiej poznać na przy­kładzie. W dziedzinie jazdy konnej np. prze­galopowanie mili angielskiej w przeciągu 3 minut z przesadzeniem płotu wysokości 4 stóp i rowu z wo­dą szerokości 8 stóp liczy się jako coup, a skrócenie czasu do 2 minut z podniesieniem płotu do 5 stóp i poszerzeniem rowu do 12 stóp liczy się jako grand coup. Schwytanie na arkan 10 rzutami lasso 10 koni w zamkniętym paddocku liczy się jako coup, to samo, wykonane na pastwisku, stanowi grand coup. W dziedzinie obozowania rozniecenie 15 ognisk, każde w innem miejscu, z chrustu własnoręcznie ze­branego i zapomocą 15 zapałek (w tej liczbie przy­najmniej jednego w dzień słotny) stanowi coup, a takie same rozniecenie wszystkich ognisk w niepogodę liczy się jako grand coup. Przy foot ballu podbicie piłki na odległość 45 yardów liczy się (dla chłopców po­wyżej lat 14) jako coup, na odległość zaś 50 yardów — jako grand coup. Fotograficzne zdjęcie dzikiego zwierza, czy ptaka lub ryby stanowi coup albo grand 41)coup w zależności od gatunku fotografowanego stwo­rzenia, mniejszej lub większej wyrazistości odbitki lub też rzadkości samego okazu.

Organizacya poszczególnych związków czyli obozów wzoruje się na pierwotnych urządzeniach plemion czerwonoskórych indyan, a celem jej jest rozbudzenie zamiłowania do życia na łonie natury i do praktycznego poznawania otaczającej nas przy­rody, a także podtrzymania koleżeństwa i uczuć kor­poracyjnych wśród młodzieży ze szczególnem zwróce­niem uwagi na przyzwyczajanie chłopców do współ­życia i pogodzenia ich samodzielności z wymaga­niami zbiorowości, — innemi słowy do umiejętności rządzenia się samymi sobą. Praktyka wykazała, że młodzi amerykanie mają we krwi wyraźny zmysł do samorządu i potrafią doskonale stworzyć sami jed­nostkę autonomiczną, o ile nimi pokieruje odpowiedni opiekun z pomiędzy osób dorosłych, który rzeczy­wiście zyska ich miłość i zaufanie.

Oryginalnym jest przepis „Ustawy Kory Brzo­zowej,“ nakazujący w razie wątpliwości kierować się duchem konstytucyi amerykańskiej i jej później­szych uzupełnień.

Każdy obóz wybiera sobie „wodza,“ „czarownika“ i 12 „starszych,“ którzy stanowią „Radę plemie­nia:“ w radzie tej zasiadają z urzędu wszyscy „sagamorowie“ i „sachemy,“ to jest posiadający w pątłiku 24, względnie 48 „piór orlich,“ odpowiadającym tyluż większym lub mniejszym odznaczeniom. Obóz posiada własny buńczuk (totem pole). Odznaką, noszoną42)przez chłopców, jest rodzaj guzika metalo­wego, skopjowanego z dawnej broszki irokiezów, a przedstawiającego głowę białego byka z preryj amerykańskich, a także skalp z białego włosienia końskiego, wręczany nowemu kandydatowi przez „czarownika“ przy przyjmowaniu go do obozu. Chło­piec, który skalp utraci, uważa się za „umarłego“ i nie bierze czynnego udziału w wewnętrznem życiu swego plemienia, dopóki za odznaczenie się nie otrzy­ma nowego, a traci go wówczas, gdy swój skalp po­stawi w zakład na organizowanych peryodycznie przez Radę konkursach w bieganiu, lekkiej atletyce, lub grach i zabawach, gdy zwyciężca zabiera skalpy swych zwyciężonych współzawodników dla zawie­szenia ich w swoim namiocie lub wigwamie.

Ustawy Kory Brzozowej nakazują bezwarun­kowe posłuszeństwo wodzowi i „Radzie“ i karzą wszelkie wykroczenia czasowem usunięciem winnego od gier i zabaw, karami pieniężnemi i bezwzględnem wydaleniem z obozu, zakazują zabijania i chwytania ptaków śpiewających, niszczenia gniazd lub podbie­rania jaj a także prześladowania wiewiórek, karzą surowo pozostawienie ogniska bez dozoru, nakazują dbałość o drobiazgowy porządek i czystość w obozie, zakazują palenia tytoniu do lat osiemnastu, przyno­szenia do obozu alkoholu (bezwarunkowo) i broni palnej, o ile znajdują się w nim chłopcy do lat 14, dla których wystarczać powinny łuki i strzały, nakazują zachowywanie przepisów ustawy leśnej i łowieckiej, wreszcie podnoszą do wysokości absolutnego43)dogmatu dwa zasadnicze przykazania: „za­bawa winna być uczciwa, bez oszukiwania lub po­dejścia, a słowo honoru jest świętem.“

Oczywiście, że pełnię życia wewnętrznego posiadać może „obóz“ tylko podczas wakacyj, kiedy niejeden „Czarny Orzeł,“ „Sokole Oko,“ „Jelenia Noga“ lub „Koń Wierzgający,“ uzyskawszy pozwo­lenie rodziców lub opiekunów, obozuje rzeczy­wiście na łonie natury w głuszy leśnej nad rzeką lub strumykiem w towarzystwie swoich kolegów w zbudowanych przez siebie szałasach, albowiem sy­stem Thompsona-Setona jest — jak to zresztą sam je­go twórca przyznaje — systemem przedewszystkiem rekreacyjnym. Ale z nadejściem końca wakacyj „obózj zwijając swoje namioty, nierozwiązuje się bynajmniej, owszem chłopcy w dalszym ciągu w wol­nym od zajęć czasie zbierają się dla wspólnej roz­rywki i zabawy, przygotowują inwentarz przyszłego obozu i ćwiczą się w sportach, na jakie pozwala od­ powiednia pora roku.

W tem miejscu autor musi się zastrzedz, że organizacyi związku t. zw. Seton Indians sam oso­biście nie badał, i zna ją jedynie tylko z książek i z opowiadania, dla tego też zdania swego ojej war­tości wypowiedzieć, oczywiście, nie może. Jeżeli jednak nieco dłużej zatrzymaliśmy się nad tą kwestyą, to tylko dlatego, że Baden Powell — jak to zresztą sam w przedmowie do swego podręcznika przy­znaje, wzorował pod wieloma względami swoją organizacyę Boy Scouts’ow na organizacyi młodzieży amerykańskiej44)stworzonej przez Thompsona Setona, zna­nego powszechnie pod nazwą „Szarego Wilka.” Dlatego też poznanie prawzoru w wielu wypadkach sku­tecznie pomódz może dla zrozumienia wielu rzeczy, które nam, wyrosłym w sterze odmiennych poglądów i pojęć, wydawać się mogą dziwnemi i — mówmy wy­raźnie — zbyt dziecinnemi.

Pragnąc zrozumieć istotną przyczynę tego zjawiska, tem dziwniejszego na pozór, że mamy z niem do czynienia w narodzie, posiadającym reputacyę trzeźwego i ultra-utylitarnego, należy przedewszystkiem uprzytomnieć sóbie charakterystyczną cechę amerykanów, ich niewzruszoną, absolutną wiarę w siebie samych i bezgraniczny optymizm, wypływa­jący ze świadomości instyktu twórczego rasy anglosaskiej w ogóle. Naród, okazujący tak wybitną zdol­ność do amalgowania obcych żywiołów jak ameryka­nie, musi oczywiście w swem organizowaniu się pod­porządkowywać indywidualne właściwości koniecznościom zbiorowym, a znajdując się poza obrębem wiekowych tradycyj, gotów jest zawsze probować, szukać nowych dróg i czynić najrozmaitsze ekspe­rymenty, nawet takie, które na pierwszy rzut oka mogły by nam wydać się niebezpiecznemi.

Temi właśnie względami, które w swoim czasie podkreślił jeszcze niezapomniany Tocqueville, tłómaczy się fakt, że nowy ten system, któremu później na­dano nazwę „czerwonoindyanizmu w wychowaniu” (red indianism in education) zrodził się w wolnej rzeczypospolitej po tamtej stronie Atlantyku, a przeszedłszy45)pierwszą próbą ogniową na gruncie amery­kańskim, przedostał sią przez morze do Anglji, gdzie, ujęty w karby odpowiedniej organizacyi, rozlał się wartkim potokiem, aby, zdemokratyzowawszy się w swojem założeniu, zjednoczyć pod swemi sztanda­rami przeszło półmiljona chłopców w wieku od lat dziesięciu do osiemnastu lub dwudziestu.

III.

Należy przyznać, że ziarno padło w danym wypadku na grunt najbardziej podatny, jaki tylko so­bie można wystawić. Na całokształcie angielskiego życia narodowego wycisnęły charakterystyczne pię­tno dwie, niezwalczone dotąd potęgi: ekspansya na zewnątrz i energja wychowawcza. Cały system wy­chowawczy angielski przenika mocna wiara w moż­ność udoskonalenia ludzkości za pomocą odpowied­niego skoordynowania najrozmaitszych środków technicznych, umysłowych i moralnych. Wrodzony rasie anglo-saskiej instynkt samodoskonalenia się zmusza jednostkę nietylko do dążenia do stania się we własnym interesie najbardziej zdatną do ży­cia, lecz i do wykonania najwznioślejszego przyka­zania etyki narodowej, którem jest — osiągnięcie naj­wyższego dobra całego Narodu. Do tego celu zmie­rzają usiłowania poszczególnych członków społeczeństwa, i tylko w tych warunkach możliwym jest ów podziwu godny, liczny, dobrowolny i bezpłatny udział szerokich warstw społecznych w pracy nad rozwojem etycznym dorastającego pokolenia, który46)47)w ostatnich czasach przybrał w Anglji rozmiary wprost imponujące.

Obóz patrolu „dzików” w okolicy Acton Turville.
Obóz patrolu „dzików” w okolicy Acton Turville.

Należy dodać, że dawne błędy pierwotnej organizacyi oświaty elementarnej w Anglji przyczyniły się niemało do powodzenia nowego systemu. Oświata ludowa w Anglji zbyt długo polegała jedynie tylko na ustnym wykładzie nauczyciela, przemawiającego do licznych szeregów słuchaczy. Przyczyny tego zjawiska tkwiły bądź w fałszywej oszczędności czasu, miejsca i personelu nauczycielskiego, bądź też w prze­ważającej doktrynie, jakoby nauczyciel był tylko ro­dzajem przewodu, przez który nauka przedostaje się do uczniów[8]. System taki, fatalny w skutkach dla uczniów leniwych i mało zdolnych, miał jednak tę dobrą stronę, że chciwych wiedzy zmuszał do samo­dzielnej pracy nad sobą, a więc musiał dodatnio wpłynąć na rozwój samodzielności w lepszej części dorastającej młodzieży angielskiej.

„Sądzę — pisze we wstępie do swego podręcznika generał sir Robert Baden-Powell —że dzięki przy­ciągającej formie i praktyce skautingu nic łatwiej­ szego, jak wciągnąc pewną część naszych chłopców do owocnej pracy nad wyrobieniem w sobie męzkości i charakteru. Pod skautingiem należy rozumieć co innego, niż zwykłą służbę wywiadowczą tak, jak jest obecnie praktykowaną w czynnej służbie woj­skowej. Skauting, właściwie mówiąc, jest to dalszy48)ciąg tej pracy nad udoskonaleniem samego siebie, którą od czasów niepamiętnych prowadzi ludzkość, począwszy od dawnych wikingów i średniowiecz­nych krzyżowców lub hanzeatów, przez epokę od­kryć geograficznych aż do naszych czasów. Pionie­rzy cywilizacyi, odkrywcy nowych lądów, podróż­nicy i badacze stref nieznanych i wszyscy ci, którzy torują ścieżki dla zwycięzkiego postępu ludzko­ści, stanowią typ ludzi doskonalszych w porównaniu z typem swego otoczenia, i nie widzę powodu, dla­ czego nie mielibyśmy spróbować przygotować pew­ną część naszej młodzieży do wstąpienia w ich ślady, przynajmniej o tyle, o ile chodzi o rozwój charak­teru i męzkiej sprawności fizycznej. Skauting dąży wyłącznie tylko do zrobienia z chłopca dzielnego człowieka, i nic bardziej nie jest mu obcem jak wszelkiego rodzaju względy polityczne lub partyjne.”

Zgodnie z powyższem założeniem skaut winien dbać o możliwie jaknajdokładniejsze wyrobienie w sobie wszystkich pięciu zmysłów dla rozwinięcia w sobie spostrzegawczości i umiejętności oryentowania się w najtrudniejszych warunkach, winien przez nieustanne ćwiczenia podnosić ciągle sprężystość i ela­styczność swoich muskułów, winien być zawsze go­towym do wykonania bez szemrania i w zupełnej pogodzie ducha każdego choćby najcięższego i najprzykrzejszego rozkazu, do przezwyciężenia każdej nastręczającej się trudności. Winien być dalej chę­tnym, wesołym i prawdomównym, pamiętającym tem, że powodzenie wydanego mu polecenia, a często nawet49)bezpieczeństwo własne i kolegów zależeć może od tych właśnie osobistych jego zalet. Skaut wi­nien też nie zapominać, że ma zawsze przed sobą drogę, która prowadzi go pod górę, i że nigdy nie będzie w stanie dojść do szczytu swoich pożądań, gdyż na tem polega istota ideału, że się do niego ciągle zbliżamy, nie będąc w stanie nigdy go dosięgnąć.

W tem właśnie, być może, tkwi największa tajemnica skautingu, że otwiera on przed oczami chłopców wciąż nowe horyzonty i wskazuje na wciąż nowe drogi, prowadzące do dalszego doskonalenia się, to wszystko oczywiście z zastrzeżeniem, o ile sam system zastosowany zostanie w praktyce w spo­sób odpowiedni i pod pozorem gry i zabawy ukry­wać będzie właściwy swój cel — wyrabianie w dzieciach męzkich cech charakteru, a nie zboczy na błę­dne tory „reklamowanego ogródka froeblowskiego,” „romantyzmu zbójeckiego” lub „mistycyzmu indyj­skiego wigwamu.“ „A sort of glorified Kindergar­ten,“ „Räuberromantik,” „Mystik des Indianerwigwams“ — zarzuty, któremi publicyści, niezdający so­bie dokładnej sprawy z istoty właściwego skautingu, probowali walczyć z nowo powstającym ruchem wśród młodzieży na Zachodzie, dotyczyć mogą oczywiście tylko zwyrodniałych form tego systemu, w któ­rych zasadnicza myśl Baden-Powella spaczoną zo­stała przez nieudolnych wykonawców, tak samo jak np. nieumiejętnie zorganizowany oddział angielskiej Brygady Chłopców może na nas zrobić niekorzystne50)i wprost śmieszne wrażenie „bawienia się w żołnierzy.”[9]

Podręcznik Baden-Powella był przeznaczonym przedewszystkiem dla już istniejących organizacyj młodzieży, i, początkowo, reskryptem ministeryum wojny wprowadzonym został do t. zw korpusów kadetów, t. j. do zorganizowanych wojskowo od­działów, złożonych z wychowańców szkół publicz­nych, o których zdawaliśmy sprawę na innem miej­scu[10]. I rzeczywiście Związek Młodzieży Anglikań­skiej (Church Lads' Brigade) pierwszy skorzystał z zawartych w nim wskazówek, organizując w Stycz­niu 1909 r. t. zw. ICSPS (Incorporated Church Scouts Patrols), których prezesem honorowym został arcybiskup Canterburyjski i Prymas Anglji. Patrole te miały stanowić organizacyę oddzielną i niezależną finansowo od samego związku, i tylko w ostatecz­nym razie, podług obrazowego powiedzenia pułkownika W. M. Gee, C. L. B. miała odegrać rolę „buforu pomiędzy patrolami wywiadowców i bankructwem,”[11] co w tłómaczeniu na język zwyczajny oznacza, że związek wziął na siebie odpowiedzialność pieniężną za patrole i tym sposobem zagwarantował ich ist­nienie. Z bezpośredniej mojej obserwacyi wynio­słem jednak to wrażenie, że Brygady Chłopców wi­dzą w skautingu jedynie tylko środek werbowania51)przyszłych swoich członków, to też patrole skautów przeznaczone są głównie dla chłopców poniżej lat 13 lub wychowańców szkół elementarnych, których owe organizacye młodzieży przyjmują na ogół dość nie­chętnie lub nie przyjmują wcale.

Ale niebawem dzieło Baden Powella wyrosło ponad pierwotne zamierzenia. Czy w usposobieniu młodzieży angielskiej tkwiły już oddawna instynk­towne impulsy, które odgadnął, zrozumiał i sprowadził do wspólnego mianownika wielki przyjaciel mło­dzieży, zwany dziś popularnie „The Boys General“ wiedziony w danym wypadku dziwną intuicyą, czy też zbliżająca się fatalnie chwila ostatecznej rozprawy orężnej z Niemcami o panowanie nad oceanami wy­wołała w samej Angłji konieczność obmyślenia nowych form dla dawnych aspiracyj i upodobań — dość że w krótkim czasie niebywała fala entuzyazmu i zapału do nowego systemu zalała nietylko Wielką Brytanję, lecz i jej kolonje. W świeżo utworzonej federacyjnej rzeczypospolitej australijskiej generalny gubernator kolonji lord Dudley przyjął tytuł Naczelnego Skauta. Malta, Singapore i Smyrna przysłały delegatów na pierwszy zlot (rally) skautów we wrześniu 1909 r. w Londynie, a w całej Anglji sami chłopcy z własnej inicyatywy i nieoglądając się na nikogo, potwo­rzyli patrole, i natchnieni przez podręcznik Baden-Powella, zaczęli praktycznie podług zawartych w nim wskazówek ćwiczyć się w wyrabianiu sprawności fizycznej i męzkich zalet charakteru. I zanim sam twórca systemu zdążył zorganizować Główną Kwaterę52)Skautów na wzór takich samych instytucyj, ujednostajniających działalność poszczególnych od­działów Brygad Chłopców, już przeszło sto tysięcy młodych skautów zjednoczyło się we wspólnej pracy pod znamiennem hasłem: „be prepared“ — bądźcie go­towi!

Kulminacyjnym punktem w tym okresie ruchu skautowego był zorganizowany przez Baden-Powell’a we Wrześniu 1909 r. pierwszy zlot skautów w Kry­ształowym Pałacu w Sydenham pod Londynem połączony z ćwiczeniami i wielką rewją, w której wzięło udział przeszło 13 tysięcy chłopców. Po rewji generał Sir Baden-Powell, który przyjął tytuł Naczelnego Skauta (Chief Scout) odczytał przed fron­tem orędzie królewskie, w którem Edward VII wy­powiedział znamienne słowa: „poczucie patryotycznej odpowiedzialności i owocnej dyscypliny, którą dziś poznaliście jako chłopcy, pozwoli wam, skoro dorośniecie, spełnić swój obowiązek względem oj­czyzny, gdy jej zagrozi niebezpieczeństwo.“ Przy­kład monarchy pociągnął za sobą arystokracyę an­gielską i szerokie warstwy społeczne: wszędzie na prowincyi potworzyły się komitety miejscowe i sto­warzyszenia, mające na celu propagandę skautingu wśród młodzieży, a niektórzy magnaci angielscy, jak np. lord Salisbury z Hatfield w Hertfordshire, otwo­rzyli swoje wspaniałe parki dla ćwiczeń, zabaw i obozów młodzieży. Ujednostajnieniem skautingu, prowadzonego dotychczas dość rozbieżnie, a nawet w wielu wypadkach po amatorsku, zajęła się zorganizowana53)przez Baden-Powell’a Główna Kwatera Skautów (Boy Scouts Headquarters), mieszcząca się dziś 117 Victoria street S. W.), której zadanie polega głównie na dostarczaniu wszelkich informacyj, ubra­nia i przyrządów poszczególnym patrolom skautowskim i ogólnem instruowaniu poszczególnych oddzia­łów czy drużyn.

Wychowańcy Wellington College na wycieczce wojskowej. Wychowańcy Wellington College na wycieczce wojskowej.

Studyując związki młodzieży podczas ostatniego pobytu mojego w Londynie, mogłem zawsze w każdej chwili zasięgnąć we właściwem biurze informacyj którego dnia, gdzie i w jakiej godzinie ten lub ów od­dział tej albo innej brygady odbywać będzie swe ćwi­czenia, i stosownie do tego ułożyć sobie rozkład czasu. Natomiast kierownik Głównej Kwatery Skautów p. Archibald J. Kyle, któremu głęboko jestem wdzięczny54)za nieocenioną pomoc przy poznawaniu tej organizacyi, zaraz na samym wstępie oświadczył mi wy­raźnie: „chcąc poznać, jak w rzeczywistości idzie robota w tym lub innym patrolu, musi pan sam zna­leźć sposób skomunikowania się z właściwym skautmastrem, zasadą naszą jest bowiem zupełna decentralizacya z pozostawieniem każdemu z poszczegól­nych kierowników jaknajdalej idącej swobody i inicyatywy.”

Należy dodać, że w obec niezwykle bogatego programu skautowego poszczególne patrole wybie­rają każdy dla siebie jedną specyalność, którą też starają się traktować zupełnie fachowo, aby dojść w nich do ostatnich granic sprawności: tak np. wspo­mniany sekretarz związku i kierownik Głównej Kwa­tery inż. Kyle prowadzi ze swym oddziałem, złożo­nym ze starszych chłopców (t. zw. Richmond Senior Troop) ćwiczenia straży ogniowej, inne zaś patrole, które miałem sposobność poznać w robocie, przyjęły jako swoją specyalność w zależności od uzdolnienia chłopców lub zawodu skautmastra sygnalizowanie, rozbijanie namiotów, służbę transportowy, służbę ambulansowy, budowlanie mostów, gimnastykę i lek­ką atletykę, niezależnie, rzecz oczywista, od ogól­nych zabaw i gier skautowych.

Podstawrową jednostką w organizacyi skautowskiej jest patrol, złożony z 6—8 chłopców, którzy wybierają patrolowego (leader), ten zaś mianuje swo­jego zastępcę czyli kaprala. Kilka patrolów (co naj­mniej trzy) stanowdą drużynę (troop) pod dowództwem55)specyalnego instruktora czyli skautmastra, który musi być koniecznie dorosłym, znać doskonale skauting i uzyskać zatwierdzenie Głównej Kwatery. Jak w uniwersyteckich corps'ach niemieckich człon­kowie dzielą się na mułów, fuksów i burszów, tak w organizacyi skautowej mamy rekrutów, zwanych inaczej „mazgajami“ (tenderfoot), tudzież skautów pierwszej i drugiej klasy w zależności od egzami­nów, jakie zdali przed swoim skautmastrem. Przy instruktorze funkcyonuje „trybunał honoru" (Court of Honour), złożony z dwóch członków, wybranych przez patrolowych pod przewodnictwem samego in­struktora: trybunał ten rozpatruje wszelkie zajścia i spory pomiędzy skautami, a orzeczenia jego są ostateczne. Drużyna nosi nazwę miejscowości, z któ­rej pochodzi, patrole zaś noszą nazwę jakiegokol­wiek bądź zwierzęcia czy ptaka i nawołują się od­powiednim głosem, wyciem, rykiem lub pianiem, a każdy posiada flagę z szarego płótna z wymalo­waną na niej czerwoną farbą głowę swojego patrona.

Rekrut awansuje na skauta II klasy po stwier­dzeniu przez jego skautmastra, że potrafi zawiązać cztery oddzielne rodzaje węzłów w przeciągu mniej niż pół minuty każdy, że potrafi odtropić ślad konia lub sarny na przestrzeni ¼ mili ang. niedłużej jak w przeciągu kwadransa, lub w mieście opisać mniej więcej dokładnie zawartość wystawy sklepowej, któ­rej przypatrywał się nie dłużej jak przez pół minuty, że potrafi przejść milę angielską nie dłużej jak w prze­ ciągu trzynastu minut i że wreszcie zna tajemniczy56)znak i umówiony ukłon skautowski tudzież umie na pamięć „prawo skautowe.“ Przy egzaminie na skau­ta I klasy, (który odbywa się uroczyście w obec „trybunału honoru“) kandydat musi oprócz tego57)wskazać kierunek rozmaitych punktów na kompasie niezależnie od jego ustawienia, odbyć samemu po­dróż przynajmniej 15 milową pieszo, konno, łódką lub na rowerze, wskazać główne sposoby ratunku w nagłych wypadkach pożaru, tonięcia, poniesienia przez konie, zatrucia gazem i załamania się na lo­dzie, potrafić okazać pierwszą pomoc przy złamaniu, oparzeniu, ranach ciętych, omdleniu i otruciu, umieć czytać i pisać, posiadać conajmniej 6 pensów (koło 25 kop.) w kasie oszczędności, nauczyć przynajmniej jednego rekruta sztuki zawiązywania sześciu rozma­itych węzłów (przydatnych później przy służbie transportowej i ambulansowej tudzież budowaniu przenośnych mostów), wreszcie rozłożyć i rozpalić ognisko przy pomocy niewięcej jak dwóch zapałek, i ugotować na niem ¼ kwarty mąki tudzież 2 kar­tofle bez pomocy narzędzi kuchennych.

Sygnalizowanie systemem semaforowym. Sygnalizowanie systemem semaforowym.

Oznaką skautów jest metalowy znaczek w kształ­cie, zbliżonym do lilji heraldycznej, i napisem „bądź gotów” (be prepared), noszony na kapeluszu lub na lewym rękawie w zależności od urzędu i stopnia. Znaczek ten, zwany technicznie żetonem (badge), nosi również nazwę life (życie): skaut otrzymuje go po zdaniu pierwszego egzaminu i nosi, dopóki po­zostaje w organizacyi. Może się zdarzyć, że skaut otrzyma rozkaz „zaryzykowania swego życia,” to jest wykonania jakiegoś trudnego polecenia z tem zastrzeżeniem, że jeżeli nie uda mu się go wykonać, utraci „życie” czyli znaczek: chłopiec taki może po­zostać w patrolu, ale nowy znaczek otrzyma tylko58)w razie szczególnego odznaczenia się. Chłopiec, któryby złamał słowo honoru lub dopuścił się jakie­goś czynu, sprzecznego z etyką, podlega „karze śmier­ci,” to znaczy wydaleniu z drużyny z pozbawieniem znaczka. Sygnałem każdego patrolu do rozpoczęcia zajęć jest śpiewka, złożona z dwóch zwrotek: „in gonjame, gonjame – inwubu, ja-bo, ja-bo, inwubu,“ co znaczy: „on jest lwem! — tak, jeszcze lepiej, bo hipo­potamem!”

T. zw. „prawo skautowe,” którem każdy skaut obowiązany jest kierować się w swem codziennem życiu, polega na wyciągnięciu wszystkich konsekwencyj z ogólnej zasady związku: „bądź gotów!,” Bądź gotów duchem, to znaczy: pamiętaj, nietylko o tem abyś wyrobił w sobie bezwarunkowe po­słuszeństwo dla każdego rozkazu swojego bezpo­średniego zwierzchnika, lecz i abyś zawsze prze­myślał dokładnie zawczasu każdy wypadek i każdą sytuacyę, w której możesz się znaleźć, tak abyś za­wsze wiedział, jak masz postąpić. Bądź gotów ciałem, to znaczy: dbaj o wyrobienie siły, zręcz­ności i sprawności fizycznej, abyś rzeczywiście był w stanie wykonać to, co w danej chwili będzie two­im obowiązkiem.

Przykazania „kodeksu honorowego” skautów są następujące:

1) Skaut zasługuje bezwzględnie na wiarę, i można polegać zawsze na nim jak na Zawiszy, zarówno wówczas kiedy coś twierdzi lub czemuś przeczy, jak i wówczas gdy ma do spełnienia59)dane mu polecenie. Skaut, który by skłamał, lub nie przyłożył wszelkich starań, aby w granicach ludzkiej możliwości wywiązać się jaknajlepiej ze swego zadania, traci „życie,“ to jest odznakę god­ności skauta.

2) Skaut przyrzeka być wiernym ojczyźnie, zwierzchnikom i tym, u których pracuje, bronić ich od napaści i występować przeciwko tym, którzy źle o nich mówią.

3) Skaut winien być pożytecznym i okazywać innym pomoc, dlatego też na znaczku swoim nosi specyalny węzeł, który ma mu przypominać, że codziennie musi zrobić przynajmniej jeden dobry uczynek, jak np. nakarmić głodnego psa, napoić konia, podać rękę starcowi przy przejściu przez ulicę podczas wzmożonego ruchu kołowego i t. p., a przedewszystkiem winien dokładnie i su­miennie spełniać obowiązki swojego stanu, stawia­jąc je ponad swoją wygodę, przyjemność, a nawet ponad własne bezpieczeństwo.

4) Skaut jest przyjacielem całej ludzkości i bratem wszystkich innych skautów niezależnie od ich pochodzenia lub klasy społecznej, do której należą. Ideał taki przedstawił znany pisarz angielski Rudyard Kipling w swej zna­nej, też i na język polski przetłómaczonej, lecz, nie­stety, zbyt mało u nas przez młodzież czytanej po­wieści p. t. „Kim,” w której bohater, młody chło­piec angielski, wychowany wśród hindusów, nazwa­ny został przez nich „małym przyjacielem całego60)świata.“ Skaut jest więc pod tym względem prze­ciwstawieniem typu zwykłego snoba, który patrzy z góry na niższych od siebie, a zazdrości bogatszym lub lepszym od niego.

5) Skaut jest zawsze uprzejmy i grzeczny względem wszystkich, a szczególniej względem kobiet, dzieci, starców, kalek i w ogóle słabszych od niego, i za wyświadczone im usługi nigdy, w żadnym wypadku, nie przyjmie żadnego wynagrodzenia.

6) {{spaces|Skaut jest przyjacielem zwie­rząt, stara się ustrzedz ich od cierpień, nie pozwala znęcać się nad niemi i bez potrzeby nie zabije żad­nego żyjącego stworzenia, pamiętając że życie jest danem od Boga.

7) Skaut obowiązany jest do bezwzględnego posłuszeństwa każdemu rozkazowi swego zwierzchnika, pamię­tając, że na tem właśnie polega treść i istota praw­dziwej karności.

8) Skaut zawsze śmieje się i gwiż­dże, to znaczy, że każdy rozkaz ma być spełniony przez niego chętnie i z ochotą, bez ociągania się i nie pod przymusem. Skaut nigdy nie szemrze, nie zraża się przeciwnościami, nie smuci się i nie prze­klina w razie niepowodzenia, wiedząc, że w życiu muszą być ciernie.

9) Skaut jest przewidujący, to znaczy, że stara się zawsze mieć na czarną godzinę trochę pieniędzy w kasie oszczędności, tym sposobem61)nie będzie nigdy ciężarem dla innych, owszem, sam zawsze będzie mógł skutecznie dopomódz tym, którzy dzięki nieszczęśliwemu wypadkowi lub wła­snej lekkomyślności znajdą się w ciężkiej potrzebie.

10) Wreszcie — chociaż ruch skautowy nie nosi ścisłego charakteru wyznaniowego — skaut winien pamiętać, że jest przedstawicielem wyższego po­rządku moralnego na świecie i jako taki, musi czer­pać siły do jego obrony z góry, innemi słowy skaut nie zaniedbuje codziennej mod1itwy i sumiennie wypełnia obowiązki reli­gijne podług przepisów wyznania, do którego na­leży.

Powyższe dziesięć punktów stanowią właściwe wyznanie wiary młodych wywiadowców, ich kodeks honoru, przypominający w ogólnych zarysach wspa­niały Buszido japońskich samurajów lub też skompli­kowane prawo rycerskie wieków średnich. Jest to, można powiedzieć, szkielet systemu skautowego i je­dnocześnie jego system nerwowy, a co najważniejsza, że nie zawiera nic, coby nie było w zupełności dostępnem dla przeciętnego chłopca. Cała rzecz po­lega na tem, że skauci uczą się pamiętać o swoich obowiązkach, za czem w zwykłym porządku rzeczy idzie, że umieją je wypełniać.

Chociaż, zasadniczo biorąc, o umundurowaniu skautów w ścisłem znaczeniu tego słowa mowy być nie może, to jednak ze względu na konieczność ujednostajnienia zewnętrznego wyglądu patrolu, szcze­gólniej przy ćwiczeniach zbiorowych, Główna Kwatera62)wydała szereg przepisów, a raczej wskazówek zarówno co do materyałów na ubrania, jak i co do kroju ubrania i jego koloru w głównych przynaj­mniej zarysach.

Przedewszystkiem więc zarówno bielizna jak i ubranie zwierzchnie winny być o ile możności z flaneli lub innego materyału wełnianego, albowiem wełna w razie silnego spotnienia lub zmoknięcia po­chłania wilgoć ciała i utrzymuje je w jednostajnej temperaturze, chroniąc je tym sposobem od przezię­bienia. Wiadomo zaś, że w tych wypadkach ba­wełna bywa często przyczyną poważnej choroby, gdyż dotknięcie wilgotnej zimnej bielizny do rozpa­lonego wskutek gwałtownego ruchu ciała pociągnąć może za sobą zajęcie organów oddechowych i spro­wadzić nawet zapalenie płuc. Tymczasem skaut z natury rzeczy wystawionym jest często na deszcz i niepogodę, zmuszonym bywa niejednokrotnie przez czas dłuższy chodzić w przemokłem ubraniu lub obuwiu bez możności zmiany lub wysuszenia, albo po gwałtownem spótnieniu niejako zastygnąć bez ruchu przez dłuższy czas (np. przy tropieniu lub ukrywaniu się). O przewadze pod tym względem flaneli nad bawełną wiedzą zresztą wszyscy sportsmeni. Zaznaczyć przytem należy, że flanela jest w ogóle w Anglji w stałem użyciu: zamożniejsze warstwy noszą ją pod bielizną, mniej zamożni za­stępują bieliznę płócienną bielizną flanelową, a we wszystkich oddziałach i patrolach, które miałem spo­sobność odwiedzić, wszyscy chłopcy nosili bieliznę flanelową.63) Co do kroju ubrania Główna Kwatera Skautów zastrzega się wyraźnie, aby w interesie podtrzyma­nia ruchu skautowego w szerokich warstwach spo­łeczeństwa poszczególne patrole unikały, o ile możno­ści, wszystkiego, co by w ten lub inny sposób przy­pominało umundurowanie wojskowe. Wskazówka ta dotyczy nietylko skautów, lecz i ich naczelników, którzy powinni unikać starannie noszenia jakichkolwiek bądź oznak wojskowych i w ogóle winni dbać o jaknajskromniejszy wygląd ubrania.

Ubranie to, obmyślone przez generała sir Roberta Baden-Powella na podstawie długoletniego do­świadczenia, nabytego w służbie wojskowej w Egip­cie, Indyach Wschodnich i Afryce Południowej, sta­nowi w rzeczywistości połączenie typu amerykań­skiego cow-boy'a ze strojem góralskim, jak świadczą, z jednej strony: kapelusz, przypominający meksy­kańskie sombrero, i opatrzona myśliwskiemi kieszenia­mi, a związana chustką pod szyję koszula, zastępują­ca kurtkę — z drugiej zaś — gołe kolana, które spotyka­my nietylko u szkockich highlanderów, lecz i u Tyrol­czyków, Szwajcarów i mieszkańców Alp Bawarskich.

W obozie i podczas zabaw ubranie naczelnika różni się od ubrania zwykłych skautów jedynie tylko białym kolorem wstęg, przypiętych do lewego ra­mienia, tudzież odmiennym rysunkiem srebrnego znaczka, przypiętego do kapelusza, natomiast na musztrach i rewjach skautmastrzy zamiast krótkich, sięgających do kolan spodni wkładają spodnie do konnej jazdy i spiralne sztylpy koloru khaki.64) Ubranie skauta składa się z flanelowej koszuli w kolorze khaki, niebieskim, zielonym lub szarym z dwiema kieszeniami na piersiach, zapinanemi na guziczki, z wązkiemi naramiennikami tegoż koloru, tudzież z krótkich, nie sięgających kolan majtek (shorts) z tego samego materyału i tegoż koloru, ściągniętych rzemiennym pasem, spiętym na sprzą­czkę lub zapinkę z pistolecikami do zawieszenia noża65)lub gwizdka[12]. Pończochy wełniane ciemnego koloru, ściągnięte zielonemi podwiązkami i założone u góry tak, aby kolana pozostawały odsłoniętemi, trzewiki sznurowane, czarne albo brązowe, tudzież kapelusz miękki typu amerykańskiego ze sztywnem, plaskiem rondem koloru khaki ze skórzaną taśmą i takim sa­mym rzemykiem do zapinania pod usta.

Skauci szkoccy. Skauci szkoccy.

Oznakami godności skauta jest specyalny brą­zowy znaczek na kapeluszu, przypominający rysun­kiem lilję burbońską lub naszą Gozdawę, z dwiemi gwiazdami na jej bocznych końcach i z umieszczonym u dołu na metalowej wstędze napisem: be pre­pared (bądź gotów), dalej pęk wstążek koloru wła­ściwego patrolu u lewego ramienia, tegoż koloru chu­stka na szyję, związana specyalnym węzłem weśrodku i na końcach, tudzież długa na sześć stóp, względnie pięć stóp i sześć cali laska z drzewa je­sionowego z podziałką na stopy i cale. W zawie­szonym przez plecy tornistrze z nieprzemakalnego brezentu nosi skaut wszystko to, co mu jest po­ trzebne na wycieczce lub w obozie, a więc cynową manierkę, przybór kuchenny, t. zw. billy can, złożo­ny z kociołka, rondelka, patelni i talerzyka, chorą­giewkę do sygnalizowania systemem semaforowym, mapę miejscowości, żelaza do tropienia, zapasową66)bieliznę i t. p. Wreszcie u pasa zwiesza mu się to­pór typu, używanego przez saperów, tudzież rzemyki do przytroczenia kołdry, kawałka nieprzemakalnego płótna, kurtki lub paltota: zresztą te dwie ostatnie części ubrania, jako zbyt obciążające chłopców i tamujące swobodę ruchów, dają się doskonale zastą­pić przez wkładany na koszulę sweater grubej włócz­kowej roboty z szerokim wykładanym kołnierzem, podnoszonym w razie niepogody, deszczu lub wiatru[13].

Chłopcy, świeżo zaliczeni do patrolu, przystę­pują odrazu do praktyki skautingu bez uprzednich długich objaśnień lub ćwiczeń przygotowawczych. Zapoznawszy się w ogólnych zarysach z zasadami obserwacyi i zapamiętywania widzianych rzeczy, nabywszy elementarnych wiadomości w dziedzinie od­ najdywania śladów ludzi, koni, wozów, rowerów, automobili i t. p. zarówno na miękkim jak i na twar­dym gruncie, uczą się sztuki podpełzania pod przykryciem67)tak, aby nie być spostrzeżonym, oryentowania się w miejscowościach nieznanych, oznajomiają się ze wskazówkami praktycznemi co do po­gody i kierunku wiatrów, zapoznają się ze sztuką budowania szałasów, schronisk, pieców obozowych, rozbijania namiotów, rozniecania ognisk, urządzania legowiska na noc, elementarnych zasad ciesielki, re­perowania ubrania i obuwia, wreszcie szkicowania odręcznych planów miast, wsi i miejscowości różne­go rodzaju.

Ale to wszystko jest zaledwie wstępem do właściwego poznania praktycznej nauki przyrodo­znawstwa. Nie trzeba bowiem zapominać, że umie­jętność obserwowania rzeczy otaczających, aczkol­wiek wrodzona dzieciom, słabnie z wiekiem, gdyż późniejsze wrażenia nie są nigdy tak silne jak pier­wsze, i z tego powodu musi być systematycznie rozwijaną od lat najwcześniejszych. Właściwym więc celem przyrodoznawstwa, traktowanego nie jak u nas, książkowo, lecz z punktu widzenia praktycznego zaznajomienia się z otaczającą przyrodą (t. zw. woodcraft) jest rozbudzenie w młodych chłopcach spostrzegawczości, a jako główne środki służą ku temu: tropienie zwierząt i ptaków, obserwowanie ich życia, studyowanie ich zwyczajów i w ogóle pozna­wanie przyrody we wszelkich jej objawach, aż do umiejętności odgadnięcia zagadki ze śladu nogi na piasku, lub uronionego pióra na ziemi, gdyż skaut musi szybciej i dokładniej od innych spostrzedz wszystko, cokolwiek bądź dzieje się w jego otoczeniu.68) Skaut jest przedewszystkiem sportsmanem, a ka­żdy sport, każda gra czy zabawa sportowa, jest wła­ściwie obrazem wojny bez jej krwiożerczych akcessoryów i polega na przeciwstawieniu własnej spraw­ności sprawności innych lub instynktowi i ostrożności zwierząt: poza tem sport jest jednym ze środków roz­ wijania w dzieciach uczucia koleżeństwa i przyjaźni, szczególnie kiedy łączy się z nim pewna szansa ry­zyka czy niebezpieczeństwa. Najlepszem przygoto­waniem do tak pojętego przyrodoznawstwa jest oczywiście polowanie, ale sport ten dla większości skautów będzie w prawdziwej swej formie najczęściej niedostępnym. Natomiast strzelba da się z łatwością zastąpić aparatem fotograficznym, a chwytanie na kliszę zajęcy, królików, sarn, wiewiórek, lisów, je­żów i ptaków najrozmaitszego gatunku w lesie wy­maga nie mniejszej, jeżeli nie większej wprawy w tropieniu i podchodzeniu zwierzyny, jak rzeczy­ wiste polowanie[14].

Ten sam cel rozwijania w chłopcach spostrze­gawczości i zdolności szybkiego oryentowania się mają na celu też rozmaite specyalne gry i zabawy skautowskie, których opisywać szczegółowo na tem69)miejscu nie sposób[15]. Dość będzie przytoczyć ulubio­ną zabawę „w zająca i charty,“ gdy skautmaster wełnę, pokrajaną w cienkie pasy, rozrzuca po polu i lesie, lub we wsi przybija do wrót poszczególnych domów, poczem wysyła patrole, z których zwycięzcą uznany będzie ten, kto w określonym czasie odnaj­dzie i przyniesie jak najwięcej wełny. Często rów­nież urządzanem bywa t. zw. cross country running, zabawa polegająca na odtropieniu i „zaszczuciu” przez patrol poszczególnego skauta, wypuszczonego z miejsca zbornego na jakie pół godziny wcześniej przed innymi, lub na przekradzeniu się ściganego przez otaczający go łańcuch obławy: obie te zabawy uczą doskonale oryentowania się w nieznanej oko­licy, korzystania z naturalnych przykryć, wybierania odpowiednich dróg i t. p. „Uśmiercanie” przeciwnika odbywa się przez trafienie go piłką tennisową, a ści­słe pilnowanie się przez wszystkich tej raz przyję­tej zasady gry uczy tego, co anglicy nazywają „fair play,“ t. j. dobrowolnego poddawania się ustanowio­nym przepisom i zwyczajom.

Piszący te słowa był również świadkiem kilku zabaw nocnych, raz gdy skautmaster porzucił na polu chustkę, skropioną mocnym wyciągiem eukaliptusa, a po zapadnięciu zmroku wysłał kilka patroli w celu jej odnalezienia za pomocą węchu, następnie, gdy70)chłopcy określali przypuszczalne miejsce znajdowa­nia się na polu ich kolegi, który na gwiznięcie pa­trolowego wśród ciemnej nocy to tu, to tam świecił przez chwilę latarką.

W okolicy Portsmouth istnieje specyalne sto­warzyszenie pod protektoratem lorda Beresforda, które co miesiąc urządza kilkudniową zabawę z miejscowemi organizacyami skautowskiemi, przyczem obie strony wysyłają specyalne patrole cyklistów, a w zabawie przyjmuje udział do tysiąca osób, wśród których wielu dorosłych z najrozmaitszych warstw społecznych.

W pobliżu Islington wezwano patrol skautów do szluzy na rzece Lea, gdzie na brzegu leżał jakiś człowiek, ciężko zraniony na skutek nagłego opadnię­cia wrót: nieznajomy był już opatrzony i zabanda­żowany przez doktora, mieszkającego w sąsiedztwie, chodziło tylko o przeniesienie go do miejscowego szpi­tala. Skauci zaimprowizowali polowe nosze, umie­jętnie złożyli na nich rannego i ponieśli w stronę miasta, lecz jakież było ich zdziwienie, gdy na rynku ranny wyskoczył z lektyki i pomaszerował na czele patrolu: był to ich własny skautmaster, który w ten sposób chciał się przekonać o sprawności swych uczniów, z którymi niedługo przedtem przeszedł kurs ratownictwa.

Praktyka skautingu nabywa się oczywiście nie z książki i w czterech ścianach pokoju, lecz w bezpośredniem zetknięciu się i obcowaniu z przyrodą, a je­śli weźmiemy pod uwagę, że znaczną, być nawet71)większą część chłopców w angielskich organizacyach młodzieży rekrutuje się pośród ludności miejskiej, to łatwo zrozumieć, jaką rolę w życiu tych dzieci, już wcześnie zazwyczaj zaprzęgniętych do pracy zarobkowej, odegrywać muszą kilkutygodniowe cho­ciażby wakacye, spędzone w obozie!

Obóz stanowi nietylko najmilszą rozrywkę, nietylko przynosi niezaprzeczoną korzyść pod wzglę­dem rozwoju zdrowia fizycznego, lecz jest jedno­cześnie najskuteczniejszym być może środkiem od­działywania na stronę moralną chłopców i skutecznego urabiania ich charakteru. Pomyślne warunki hygjeniczne, ruch na świeżem powietrzu, bezpośrednie od­działywanie zwierzchników, zastępujących w danym wypadku rodziców, duch koleżeństwa wśród chłop­ców, mieszkających we wspólnym namiocie — to wszy­stko sprawia, że — jak mnie niejednokrotnie zapewniano — tydzień obozu co do skuteczności swojej równa się dwunastu miesiącom pracy poza obozem.

T. zw. obozowanie (camping), dziś tak modny na Zachodzie a szczególniej w Ameryce i Anglji zwyczaj spędzania dla odpoczynku kilku tygodni, czy nawet miesięcy na łonie natury w możliwie zupełnem oderwaniu się od „dobrodziejstw“ współ­czesnej cywilizacyi, jest niewątpliwie instynktownym protestem duszy ludzkiej przeciwko wypływającemu z obecnych sztucznych warunków życiowych odda­leniu go od przyrody i zerwaniu bezpośredniego związku pomiędzy człowiekiem jako istotą żyjącą i naturalnem jego otoczeniem. Obozowanie ma na72)celu powrót do natury w tym zakresie, jaki dziś przy uwzględnieniu wymagań współczesnego życia, i naszych przyzwyczajeń okaże się możliwym. W za­stosowaniu do młodzieży stanowi ono niewątpliwie potężny środek wychowawczy albowiem chłopiec nauczy się w obozie wielu takich rzeczy, o których istnieniu w innych warunkach nigdy by nawet nie przypuszczał. Jako przykład można wskazać, że, wybierając się do obozu, musi zastanowić się nad tem, co ma z sobą zabrać, jak spakować bagaż, aby mu w drodze jaknajmniej przeszkadzał, a na miejscu powinien pomyśleć o wybraniu miejsca, odpowiednio zasłoniętego od wiatru lub słońca, o zbudowraniu na niem jaknajprymitywniejszego szałasu, rozbiciu na­miotu i urządzeniu pościeli, wreszcie przyrządzeniu jedzenia, które zastosowane do miejsca i do otocze­nia, musi być jednak zdrowem i obfitem.

Z tego też względu wszystkie organizacye i związki młodzieży dbają usilnie o zapewnienie swo­im członkom chociażby kilkudniowych, jeżeli nie kilkutygodniowych wakacyj w zdrowotnej miejsco­wości, najczęściej na wybrzeżu morskiem, gdzie roz­bija się większe lub mniejsze obozowisko, pociąga­jące młodych chłopców urokiem spędzenia wakacyj pod namiotem. Obóz jest w zasadzie płatnym, cho­ciaż składki skautów nie są w stanie, oczywiście, po­kryć wszystkich kosztów, i organizacye młodzieży zmuszone są z konieczności szukać pomocy u osób, stojących w blizkiej styczności z ruchem skauto­wym. W każdym razie składka od chłopców jest73)zwykle względnie wysoką, jak mi tłómaczono, dla­tego, że dzieci zawsze cenią więcej to, co ich drożej kosztowało, i wynosi przeciętnie 5 szylingów tygodniowo (około 2 rb. 50 kop.). Sumą taką prze­ciętny chłopiec angielski, zatrudniony w handlu, rzemiośle czy przemyśle z łatwością w ciągu mie­sięcy zimowych oszczędzić jest w stanie. Charakte­rystycznym jest fakt, że chłopcy z klas pracujących rozporządzają zwykle większemi oszczędnościami niż np. wychowańcy szkół średnich, którzy, mając swe konieczne potrzeby opędzone przez rodziców, uwa­żają za swój święty obowiązek wydać co do osta­tniego grosza wszystko to, co z domu na swoje drobne wydatki dostają. Jeżeli chłopiec z tego czy innego względu składki na oboz zapłacić sam nie jest w stanie, a bezpośredni jego zwierzchnik wyda o nim dobrą opinję, organizacya stara się przyjść mu z pomocą w ten sposób, że posyła pieniądze je­go rodzicom lub opiekunom, tak aby obdarowany nie wiedział o tem, że przyjęty został darmo, a to w myśl ogólnej zasady, że skaut jest dżentelmenem, a nie żebrakiem. Przysłowie angielskie powiada, że dostać coś wzamian za nic działa piorunująco jak trucizna (Something for nothing is a poison which works swiftly). Pociąganie chłopców do płacenia składek, i w dodatku jeszcze względnie wysokich, ma na widoku nietylko dbałość o utrzymanie organizacyi, lecz i przedewszystkiem względy natury ściśle wychowawczej. Peryodyczne terminy płace­nia składek przypominają chłopcom peryodycznie74)75)o ich przynależności do organizacyi i o ciężących na nich obowiązkach poświęcenia prywatnych inte­resów względom zbiorowości i pewnej solidarnej odpowiedzialności względem społeczeństwa.

Ogradzanie obozu.
Ogradzanie obozu.

Dodać należy, że w ostatnich dwóch latach ruch skautowski zaczyna puszczać korzenie poza grani­cami Anglji. We Francyi pierwsze patrole wywia­dowcze powstały w październiku 1910 r. w Grenelle, zorganizowane przez pastora Gallienne, przeważnie z pośród młodzieży rzemieślniczej. Organizacya ta przyjęła oficyalną nazwę „éclaireurs - débrouillards” albo „éclaireurs français,” a jej założyciel w nastę­pujący sposób określił cel i zadanie tego pierwszego na ziemi francuzkiej związku skautowskiego. „Pra­gniemy, aby nasze kompanje wywiadowcze stały się szkołą przygotowania do życia, w której kształcić się będą przyszli nasi obywatele, którzy, miejmy na­dzieję, będą lepiej zdawali sobie sprawę ze swych obowiązków, aniżeli z przysługujących im praw. Zorganizowani jako wywiadowcy francuzcy, stoimy na wysokości, na której ulegają zapomnieniu drobne nienawiści i zazdrości codziennego życia. Na tej wy­sokości możliwem jest połączenie wszystkich ludzi dobrej woli, którzy mają na celu rozwój kraju i do­bro publiczne w związku z wychowaniem młodej demokracyi.“ W dalszym ciągu p. Bertier, znany w kołach pedagogicznych francuzkicli kierownik jed­nej ze szkół prywatnych, zorganizował z pośród swo­ich wychowańców drużyny skautowe, które posłu­żyły za wzór dla oddziałów i patroli, tworzonych76)w różnych miejscowościach Francyi przez grupy młodzieży chrześcijańskiej. Obecnie ruch skautowski we Francyi koncentruje się w specyalnem stowa­rzyszeniu „Lidze wychowania narodowego” (Ligue d'Education Nationale), której zarząd znajduje się w Pa­ryżu (3 rue Dante), a przy nim w charakterze in­struktora i komisarza technicznego pracuje p. Wil­liamson, anglik z pochodzenia, ale z urodzenia i wy­chowania francuz. Organem związku jest miesięcz­nik p t. Revue d’ education nationale. Hasło organizacyi francuzkiej éclaireurs-debrouillards stanowi parafraza i rozwinięcie znanej maksymy łacińskiej o zdrowej duszy w zdrowem ciele: „dans un corps endurci et assoupli par les sports un cerveau hien equilibre et un coeur pur,” a — o ile sądzić możemy z re­gulaminów i instrukcyj poszczególnych grup, jakie mieliśmy sposobność poznać (pomiędzy innemi — pa­trolów skautowskich liceum Henryka IV i liceum Condorcet w Paryżu) — skauting francuzki nie stano­wi bynajmniej ślepego naśladownictwa oryginalnego systemu Baden-Powella, lecz jest raczej połączeniem angielskiego skautingu z zasadami amerykańskiego systemu Indian Woodcraft Thompsona Setona[16]. Z tem wszystkiem jednak należy zaznaczyć, że ruch skautowski we Francyi jest pomimo wszystkiego77)względnie dość słaby, a w każdym razie znacznie słabszy niż w sąsiednich Niemczech[17].

W czystej swej formie rozwinął się skauting na wzorach angielskich w Szwecyi, Danji, Norwegji i Niemczech, szczególnie zaś w Bawaryi, gdzie protektorat nad nowopowstałą na wzór angielski organizacyą pod nazwą „Pfadfinderbund“ objął sę­dziwy regent książę Luitpold, a następca tronu ks. Ruprecht zapisał do niej w charakterze członków czynnych dwóch swoich synów, trzynastoletniego ks. Luitpolda i dziesięcioletniego księcia Albrechta[18]. W większości miast niemieckich istnieją już drużyny skautowe, a głównym ich instruktorem z ramienia Pfadfinderbundu jest baron von Seckendorf. Z in­nych niemieckich związków młodzieży wskazać na­leży dwa poważne i liczące po kilkanaście tysięcy chłopców: Jugendsport in Feld und Wald tudzież Alt-Wandervogel, których członkowie w roku zeszłym odbyli kilka wycieczek do Anglji, a na ostatniej78)wystawie hygjenicznej w Dreźnie mieliśmy spo­sobność oglądać świetnie zorganizowany dział niemieckich Pfandfinderów.

Z Niemiec ruch skautowski przedostał się do Austryi, ztamtąd zaś do Galicyi, gdzie w końcu ze­szłego roku zaczął nawet we Lwowie wychodzić pod redakcyą p. Andrzeja Małkowskiego specyalny dwutygodnik p. t. „Skaut, pismo młodzieży polskiej,” poświęcony specyalnie skautingowi, zwanemu tam inaczej — i nie bez słuszności — harcerstwem. Ruch ten, pozostający pod egidą „Sokoła” rozwija się do­tąd przeważnie wśród uczniów szkół średnich i znaj­duje się jeszcze w fazie przejściowej, tak że byłoby przedwczesnem wyciągać z niego jakiekolwiek bądź wnioski na przyszłość. W interesie jednak młodzieży polskiej, zarówno jak w interesie kultury narodowej mamy prawo spodziewać się, że zapoczątkowany pod szczęśliwą gwiazdą u nas ruch harcerski rozwijać się będzie prawidłowo zgodnie ze swem założeniem i nie da się sprowadzić na błędne manowce, na któ­rych z konieczności musiał by przybrać cechy wynaturzone i chorobliwe. Ze niektóre drużyny skautowskie w Galicyi są już na dobrej drodze, podczas gdy inne błąkają się po omacku, świadczy polemika w No. 15 „Skautu” z d. 15 Maja 1912 r., w której „Skaut z Drużyny Strzeleckiej” zastrzega się bardzo wyraźnie przeciwko dążeniu do sprowadzania ruchu skautowego na bezdroża akcyi politycznej. „Skauting — pisze słusznie autor — jako instytucya wychowawcza działać powinien jedynie79)przez czyn, przez ćwiczenia, nie zaś przez oderwane odżycia rozumo­wanie i „kołkowanie,“ które stało się istną plagą życia młodzieży.

Skauting obejmuje wychowanie fizyczne, a więc ćwiczenia gimnastyczne, a głównie ćwiczenia w polu, jak wywiady, roboty w obozie, służba łącznośći, po­moc sanitarna i t. p., przyczym prace te mają być prowadzone w myśl ogólnych zasad wojskowych, aby mogły być zużytkowane, przy każdej sposobno­ści, jaka się nadarzyć może. Zresztą jasną jest rze­czą, iż tego rodzaju prace polowe mechanicznie przeprowadzane być nie mogą, ale muszą być połączone z wykształceniem charakteru, uczuć i umysłu. Mimo to wchodzą jednak jako naj­ważniejszy zakres do organizacyi skautowej.“

Tajemnicy powodzenia angielskich organizacyj skautowskich należy szukać w tem, że, jak już niejednokrotnie mieliśmy sposobność podkreślić, ape­lują one przedewszystkiem do szlachetnych, dzielnych, rycerskich cech charakteru młodego chłopca i nie usiłują bynajmniej naginać jego skłonności i upo­dobań pod teoretycznie obmyślony strychulec cnoty i obowiązku, lecz owszem, wierząc w dobro, wro­dzone duszy każdego dziecka, starają się je rozwi­nąć, wzmocnić i zużytkować dla przezwyciężenia złych przyzwyczajeń i nałogów. I słuszną pod tym80)względem robi uwagę Baden-Powell, ów osiwiały w bojach żołnierz, a tak głęboki znawca duszy dziecięcej, twierdząc, że kto chce zyskać wpływ na młode pokolenie powinien postępować tak jak rybak, wybierający się z wędką do rzeki. Jeżeli na haczyk nasadzi przynętę, którą sam lubi, może być pewny, że połów jego będzie bardzo skromny. Więc też na przynętę dla ryb używać trzeba nie tego, co sami lubimy, ale tego, co lubi ryba. Tak samo ma się rzecz i z młodzieżą „Nie przyciągniecie jej do siebie uroczystemi kazaniami o rzeczach, które dla was wydają się bardzo wzniosłemi, ale przywiążecie ją z pewnością tem, co ją w rzeczywistości poważ­nie zainteresuje, a skoro ujmiecie ją w swoje ręce, zrobicie z nią to, co będziecie uważali za stosowne. Bo chcąc mieć wpływ na młodego chłop­ca, trzeba przedewszystkiem, nie na­rzucając mu się, stać się w rzeczy­wistości jego prawdziwym przyja­cielem[19].“ Winniśmy w końcu dać odpowiedź na dwa py­tania, jakie niewątpliwie musiały się nastręczyć w umyśle każdego czytającego to nasze sprawozda­nie, oparte na bezpośredniem przestudyowaniu organizacyi związków młodzieży w Wielkiej Brytanji. Zkąd chłopcy angielscy, zatrudnieni w handlu, prze­myśle i rzemiosłach — albowiem oni stanowią główne81)kadry tych związków, — mają tyle wolnego czasu, aby być w stanie odbywać codziennie skomplikowane ćwiczenia gimnastyczne i sportowe, i zkąd czerpią środki na pokrycie kosztów, jakie organizacye tego rodzaju pociągać za sobą muszą?

Otóż przedewszystkiem dzięki wzorowemu pra­wodawstwu angielskiemu o nieletnich, któremu na innem miejscu poświęcimy dłuższą uwagę, prawie wszyscy chłopcy zatrudnieni w jakimkolwiek bądź zawodzie, muszą być bezwarunkowo wolni od zajęć, począwszy od godziny szóstej po południu, tak że cały wieczór mają wyłącznie do swego rozporządze­nia, nielicząc oczywiście całodziennego odpoczynku niedzielnego, tudzież soboty, w którą zaraz po po­łudniu zamiera w całej Anglji wszelki ruch przemy­słowy i handlowy.

Co się zaś tyczy środków materyalnych, to, chociaż na ogół stosowaną jest zasada, że w inte­resie samej młodzieży organizacya nie daje nic za darmo i za wszystko wymaga odpowiedniej zapłaty, nie ulega wątpliwości, że składki, ściągane od chłop­ców, pokrywają zaledwie nieznaczną część ogólnych rozchodów. W pewnej mierze z pomocą przychodzi państwo, ułatwiając poszczególnym organizacyom nabywanie po zniżonych cenach namiotów, karabi­nów starego typu, sztandarów, flag, kompasów i t. p.; filantropja prywatna robi też dużo, ale lwią część potrzebnych pieniędzy dają sami przedsiębiorcy, pracodawcy i fabrykanci, zatrudniający u siebie nieletnich, a rozumiejący dobrze, że we własnym ich interesie82)leży wspomagać usiłowania, mające na celu popieranie pozaszkolnego wychowania mło­dzieży z klas pracujących, i że warto ponosić pewne ofiary materyalne, aby przyczynić się w miarę moż­ności do uspołecznienia młodego pokolenia, które, pozostawione samemu sobie, zbyt łatwo wpaść może w szpony anarchji i chuligaństwa z wielką szkodą dla dobra publicznego, a z jeszcze większą szkodą dla interesów przemysłu i handlu.

Tem się właśnie tłómaczy fakt, że przedsiębiorcy sami szukają chłopców, o których wiedzą, że czas wolny od obowiązkowych zajęć spędzają pod dozo­rem starszych, czy na podwórzu szkolnem przy mustrze i robieniu bronią, czy w klubie chłopców na pogadance i czytaniu czasopism, czy w lesie lub polu na zabawie lub tropieniu zwierząt, a nie w szynku lub na ulicy, ta bowiem zbyt często w wielkich mia­stach staje się akademją przestępstwa i zbrodni.

Dotychczas jesteśmy jeszcze w sferze dobrze po­jętych interesów zawodowych. Ale co rzeczywiście każdego obserwatora stosunków angielskich przejąć może najwyższym podziwem dla tego narodu, tak zim­nego i wyrachowanego na zewnątrz, a płonącego we­wnętrznie tak gorącem uczuciem miłości bliźniego — to olbrzymia ilość dobrowolnych współpracowników w dziedzinie społecznej opieki nad dorastającem po­koleniem, współpracowników, rekrutujących się ze wszystkich stanów, a poświęcających bezinteresownie swój czas, pracę i pieniądze dla sprawy pozaszkolne­go wychowania młodzieży klas pracujących. Wśród83)„kapitanów” brygad chłopców, ćwiczących swoje oddziały w robieniu bronią lub strzelaniu do celu, wśród „skautmastrów,“ uganiających się na ich czele po polu i w lesie przy tropieniu zwierząt i ściganiu przeciwnika, spotykamy przedstawicieli wysokiej arystokracyi i skromnych rzemieślników, profesorów uniwersytetu i naczycieli szkół ludowych, pastorów i studentów, księży i młodych sportowców, dawnych wojskowych i kupców, obywateli ziemskich i dzien­nikarzy, a wszystkich ożywia gorliwa troska o zdro­wie fizyczne i moralne dorastającego pokolenia, tro­ska poczęta w miłości Boga i ludzi, a więc owocna w dobre skutki. Dorosłych i chłopców łączy nić serdecznej sympatyi i wzajemnego zaufania: w dru­żynowym swoim widzą skauci nietylko instruktora, lecz i bezinteresownego opiekuna, do którego w każdej wątpliwości życiowej zupełnie otwarcie zwrócić się można po radę lub wyjaśnienie.

Rozkwit skautingu na zachodzie Europy stano­wi wymowne świadectwo, dojakiego stopnia utrwa­liło się tam w najszerszych warstwach społecznych przekonanie, że przyszłość i wielkość narodów leży tylko w błogosławionej pracy nad młodzieżą, dla młodzieży i — razem z młodzieżą. Lecz jeśli umiłowanie młodzieży stanowi jej podstawę, to nieodzownym warunkiem każdego systemu i każdej organizacyi musi być przykład osobisty jed­nostek, które podjęły się tej pracy, poczętej w mi­łości Boga, bliźnich i ojczyzny. I pod tym wzglę­dem niech nam będzie wolno użyć porównania, zaczerpniętego84)z dziedziny taktyki wojskowej, z treści współczesnych ustaw, określających działanie kawaleryi w polu. Na czem polega właściwy duch tych ustaw? Na podniesionej do wysokości dogmatu zasadzie: naprzód za wodzem. Pozostawiając wodzowi konnicy obszerną inicyatywę w ewolucyach i ruchach, ustawy te nakazują przedewszystkiem iść za nim, mieć oczy i wo1ę, zwróconą na wodza, zawsze i wszędzie znajdować się przy nim, a widocznym symbolem tej za­sady jest umieszczenie sztandaru na prostej linji za dowódzcą pułku, stojącego w szyku bojowym i gotującego się do szarży na nieprzyjaciela. Umiłowa­nie młodzieży i przykład osobisty — to dwa złote klu­cze, otwierające nam wrota do krainy cudu, które leży w duszy i sercach dorastającego pokolenia, a w dążeniu do ziszczenia się cudu niech każdy z nas pamięta, że w stosunkach naszych z młodzieżą hasłem naszem powinna być nietylko komenda: „naprzód!,“ lecz i okrzyk bojowy: „za mną!85)86)87)88)

TEGOŻ AUTORA:
Szkolnictwo średnie w Anglji 1908 kop. 60
Szkoły pod bronią 1911 kop. 30
Teorya odpowiedzialności organów władzy admini­stracyjnej we współczesnem prawie politycznem. (Prace Towarzystwa Naukowego Warszawskiego II Wydział nauk antropologicznych, społecznych, historyi i filozofji No 5) 1911 kop. 75

  1. Por. B. Bouffałł Szkolnictwo uzupełniające, na Zachodzie (Bibljoteka Warszawska. Styczeń 1912 r.).
  2. Zob. B . Bouffałł Szkoły pod bronią 1911 i Bry­gady Chłopców w Anglji (Bibljoteka Warszawska Czerwiec 1912).
  3. „Riding at the gallop one must also think at the gallop, for in danger the mind that cannot keep up-to-date with the events of the moment, surely becomes overwhelmed” Jeffrey Silant. Scouts in War and Peace w Royal Maga­zine. Czerwiec 1910 str. 101.
  4. Por. Sir Robert Baden-Powell. Scouting for boys 1908 str. 3. „I believe that under the attractive of „scouting“ a large number of boys can be led in a practical way to teach themselves „character“. Thompson Seton. The Birch Bark Roll 1904 str. 8 „The plan aims to give the young people „something to do, something to think about, and so­mething to enjoy in the woods’ with a view always to character-building.”
  5. Por. Tche Birh-Bark Roll of the Outdoor Life, contai­ning the Standards, Games, Constitution and Laws of the Wood­craft Indians. New York 1904, a także Two little Savages 1903 i The Wild Animal Play 1900.
  6. Por. Thompson Seton The Birch-Bark Roll str. 6, „The boy from ten to fifteen, like the savage, is purely physical in his ideals. I do not know that I ever met a boy that would not rather be John L. Sullivan than Darwin or Tolstoi.“
  7. Dość powiedzieć, że w ostatniem wydaniu niejedno­krotnie cytowanego przez nas podręcznika Thompsona Setona (The Birch Bark Roll) oddzielne działy poszczegól­nych sportów, skautingu i przyrodoznawstwa zostały opraco­wane przez umyślnie w tym celu uproszonych specjalistów, którzy też określili przeciętną, wymaganą sprawność dla każ­dego wypadku. Spotykamy wśród nich fachowców tego pokroju co np. J. E. Sullivan dla atletyki, Baden Powell dla skau­tingu, Henry van Dyke dla rybołówstwa lub A. Radcliffe Dugmore dla fotografowania dzikich zwierząt.
  8. Sadler. Continuation Schools in England and else­ where 1910 str. 82.
  9. Por. B. Bouffałł Brygady Chłopców w Anglji w Bibljotece Warszawskiej Czerwiec 1912.
  10. Por. B. Bouffałł Szkoły pod bronią 1911.
  11. Por. C. L . B. Scouting Manual 1910 str. 30.
  12. Skauci w Szkocyi noszą zamiast majtek narodowy strój t. j . gładką z przodu, a z tyłu fałdowaną spódnicę (kilt) koloru i wzoru (tartan) klanu do którego należą. Na przedzie zawieszona torba (sporrans) z głową lisa, kuny lub wiewiórki z dwoma pękami włosa końskiego.
  13. Koszt powyższego wyekwipowania jednego skauta wynosi podług cenników urzędowych Głównej Kwatery (Boy Scouts Headquarters Equipment Department 116 Victoria street S. W.) lub jej oficyalnych dostawców (Messrs Saga Edgware Road E. C. Messrs Eunhill 369—561 Euston Road S. W i W. Po­pe and Son 20 Burystr. Mary Axe E. C.) od 15 do 25 szylingów (7 rb. 50 k. do 12 rb. 50 k.) w zależności od gatunku, przyczem od większych obstalunków liczone jest 2½—5% ustęp­stwa. Tym sposobem wyekwipowanie patrolu, złożonego z 10 chłopców, licząc w tem drugą zmianę ubrania i bielizny, wy­nosi od 110 do 150 rubli, do czego, jeżeli dbać będziemy o ich rzeczywistą wygodę, dodać należy jeszcze wydatek 15—20 rb. na nabycie namiotu typu kloszowego (bell tent), mogącego po­ mieścić wygodnie 12 chłopców w wieku do lat 18.
  14. Należy zaznaczyć, że wielu poważnych myśliwych, polujących na grubego zwierza w pustyni i puszczy, znajduje, że fotografowanie lwów, tygrysów, bawołów, słoni i t. p . na wolności, w dżungli jest nierównie zabawniejszem i wymaga większej sprawności myśliwskiej niż strzelanie do nich. Dość będzie wymienić Schilling'a. With flashlight and rifle in Africa 1908 i Th. Roosevelt'a. African Game Trails 1910.
  15. Por. wyżej cytowany podręcznik skautingu gen. Baden Powella tudzież tegoż autora Scouting Games London C. Artur Pearson ltd. 1910.
  16. Por. „Ce que cloit savoir et faire un eclaireur français. Programme et Conseils A. M. — W.,” a także podręczniki woj­skowe „L’école de l’éclaireur et le Manuel de reconnaissances militaires” i majora Mourelle’a. La clef des champs (szczegól­niej ważny co do wskazówek praktycznych).
  17. Ubranie francuzkich éclaireur'ów, aczkolwiek wzorowane na ubraniu angielskich skautów, różni się przedewszystkiem boerskim typem kapelusza (w przeciwstawieniu do twar­dego ronda kapelusza typu amerykańskiego) tudzież odmien­nym rysunkiem znaczka: skauci francuzcy, zarówno jak i nie­mieccy (z wyjątkiem bawarskich) noszą wysokie spiralne ka­masze płócienne tudzież spodnie, zachodzące na kolana: kolor kurtek we Francyi jest ciemno-brązowy, w Niemczech zaś zie­lony. Skauci bawarscy przyjęli kostyum narodowy, podobnież jak i skauci tyrolscy. Ubiór skautów galicyjskich jest mniej więcej wzorowany na ubraniu skautów niemieckich.
  18. Por. Das Pfadfinderbuch herausgegeben von Dr. A . Lion München 1911.
  19. Lieut. Gen. Baden-Powell. Scouting for Boys str. 270—271.