Stránka:bw-tom9.djvu/48

Z thewoodcraft.org
Tato stránka nebyla zkontrolována

Leśny Almanach potem w lesie przegrodzili żołnierze i ona żadnej nowej drogi nie zna i kiedy jest to potrzebne, jeździ tam autobusem. Przeszedłem jednak tym lasem bez przeszkód, żołnierzy wyminąłem i drogę znalazłem. Można było przejść, tylko już się tamtędy nie chodzi. Tak, przestaliśmy chodzić przez lasy pieszo. W ogóle chodzenia pieszego ubyło. Ubył nam naturalny ruch w naturalnym środowisku. Żyjemy jakby szyb- szym tempem, wszędzie chcemy dojechać samochodem. I jeśli do lasu, to w ścisłym celu: na grzyby, na jagody, i tak. Mieć samochód, czy go nie mieć? Większość ludzi dziś potwierdzi, że dla normalnej rodziny samochód jest rzeczą nieodzowną. Po prostu należy do normalnego standardu życiowego, przynajmniej w średnich i wyższych warstwach społeczeństwa. Przesiadać się z plecakami i dwojgiem dzieci z jednego pociągu do drugiego, potem do autobusu, podróż bez końca - komu by się jeszcze dziś tak chciało? Nie jest to tak odległy czas, kiedy to wszystko było normalne. W ostatnim czasie jeździłem starym, zardzewiałym fiatem, który niebawem skończy na złomie, więc miałem możliwość porównywania. Po pewnym czasie zacząłem na tych drogach i autostradach tęsknić za pociągiem. Zacząłem cieszyć się na podróż pociągiem, do którego wsiądę, zapłacę niewspółmiernie mniej niż za benzynę, w spokoju przeczytam gazetę lub skorzystam z tego, że podróż przez polską krainę jest tak widokowa. I potem ze stacyjki kolejowej pójdę powoli, bez pośpiechu znajomą drogą. Samochód jest szybki. Nawet za szybki. Człowiek w nim zmienia środo- wisko i porusza się w przestrzeni szybciej, niż potrafi to sobie uświadomić, niż potrafi to strawić. Bez samochodu człowiek żyje jak w innym wy- miarze. Wszystko płynie wolniej. Jest w tym pewien kontrast. Jak w znanej powieści Bradbury'ego „451 stopni Fahrenheita”: najpierw zwariowana nocna ucieczka głównego bohatera przez miasto, bieg o życie. Potem bohater rzuca się do rzeki, która go niesie precz od prześladowców, precz z miasta, do wolnej krainy, ku wolności. Najpierw presto - potem zaraz adagio, jak w jakieś muzycznej kompozycji. Dwa odmienne toki czasu, dwa różne tempa wydarzeń. Dwa różne światy. Ten pierwszy należy jakby nieodłącznie do dnia dzisiejszego. Ten drugi jest przeszłością. Owszem dzień dzisiejszy jest przemi- jającą chwilką z zapachem, czy raczej odorem benzyny. Ten dzień wczorajszy, to dziesiątki tysięcy lat, to są ścieżki pradawnych łowców, drogi celtyckich poszukiwaczy złota, to pierwsze dalekie handlowe drogi przez kontynent. 46