Stránka:bw-tom9.djvu/25

Z thewoodcraft.org
Tato stránka byla zkontrolována


Pokračování textu ze strany 24

Billy wczoraj poszedł „na targ” i złowił pięknego młodego renifera. Kiedy dziś rankiem dotarliśmy na miejsce, gdzie renifer został, aby dla siebie odnieść część mięsa, skonstatowaliśmy, że ubiegł nas rosomak, który prawie całe mięso odwlókł. Ślady pokazywały, że była to samica z dwoma młodymi. Śledziliśmy kawał drogi jej ślady, ale zniknęły w kamienistym terenie.

Rosomak jest typowym zwierzęciem dalekiej Północy. Ma bardzo mało godną pozazdroszczenia opinię najbardziej znanego szkodnika, jakiego łowcy w ogóle znają. Jest znienawidzony głównie dlatego, że obchodzi zastawiane sidła i grabi je z przynęty, a jest na tyle zwinny, że potrafi ominąć wszystkie pułapki.

Rosomak jest najgroźniejszym wrogiem wszystkich składów i magazynów żywności. Już wzmiankowałem, że nasze zapasy żywności umieściliśmy na drzewie, wyposażonym w ochronny pas z ostrych wędek. Większość nordyckich podróżników opowiada nam wydarzenia o diabelskim sprycie i podstępności tego zwierzęcia. Trzeba wszak z drugiej strony przyznać, iż te dwie właściwości nie są przynajmniej udokumentowane; a natura rosomaka ma jedną dobrą cechę, którą trzeba podkreślić, a tą jest prawie idealne życie rodzinne, ozdobione wręcz heroiczną odwagą samicy – matki. Mówię „prawie idealne” dlatego, że o ile jest wiadomo, ojciec nie troszczy się o wychowanie młodych. Wszyscy obserwatorzy zgadzają się z tym, że matka jest nieustraszoną i ofiarną opiekunką swoich młodych. Niejeden łowca zapewniał mnie, że jest bardziej bezpieczne zaatakować matkę – niedźwiedzicę, gdy ma młode, niż matkę młodych rosomaków.

Bellalise, mieszaniec czipewyański, opowiadał mi, iż dwa razy znalazł jamę rosomaków i za każdym razem zaatakowała go w groźny sposób matka. Pierwszy raz stało się tak w połowie maja 1904 roku nie opodal Fond du Lac przy północnym wybrzeżu jeziora Athabaska. Wyszedł z obozu z jednym Indianinem, aby przynieść canoe, pozostawione kilka mil na brzegu jeziora. Nie miał przy sobie strzelby a wpadł niespodziewanie na starą samicę rosomaka, ukrytą w jamie pod gęstym Świerkem. Samica rozbiegła się na niego, szczerząc wszystkie zęby; oczy jej płonęły niebiesko i mruczała przy tym jak niedźwiedź. Młody Indianin uderzył ją mocno kijem i wyskoczył do bezpiecznego miejsca na drzewie. Bellalise uciekł, zobaczywszy jeszcze młode, było ich czworo, wielkości piżmaka i zupełnie białe. Oczy miały już otwarte. Jama podobna była do jamy dzikiego psa, była tylko sześć cali głęboka i na brzegach wysłana suchą trawą. Koło jamy leżały kości i sierść, głównie królików.

..text pokračuje