Stránka:bw-tom13.djvu/16

Z thewoodcraft.org
Tato stránka byla ověřena


Pokračování textu ze strany 15

… się schronić przed niepogodą, deszczem i mrozem, przed słoneczną spiekotą i przed nieprzychylnością świata. Dlatego każdy dąży do tego, by odcisnąć własny ślad na powierzchni planety. Jednak w pewnej mierze dziwne jest nasze postępowanie. Najpierw odgradzamy się drucianym płotem, który u góry wykończony jest kolcami, a gdyby tylko nie obecny kryzys energetyczny, byłby również podłączony do prądu. Potem zaczyna się okopywanie. Wygarnia się ziemię i buduje się okopy dla klęczącego strzelca, potem dla stojącego strzelca, przywozi się cement, szuter i piasek i w urokliwej krainie naszej Ziemi wybudowany zostaje bunkier, o którym jego budowniczy sądzi, że może przetrwać grozę wojny. Betonowy fundament zostanie potem zamaskowany tak, że zostaje na nim zbudowana chata, zalesiacki zrąb, letnia rezydencja czy kioskowa architektura i maskowanie zakończy się marchwią, kalarepą, sadzonkami truskawek, agrestem i porzeczką. Poczucie uwięzienia żywej istoty w klatce zostanie stłumione przez produkcję małorolną i można się tylko zastanawiać nad tym, czy właścicielowi klatki nie jest smutno. Chętnie bowiem przyłącza się do całej kolonii innych klatek, w których również żyją hodowcy kapusty warzywnej, lubczyku i zasmuconych kwiatów astrów i georginii. W ten sposób budowniczowie drucianych przeszkód i bunkrów przekonują las i samych siebie o zupełnie pokojowych zamiarach ich działania.

Mimo, że świadomie omijałem na obrębie lasów owych kolonizatorów, niekiedy w drodze do Hostokryjów niechcący zbłądziłem do labiryntu ich chat i płotów, z których udawało mi się wyjść tylko z najwyższym wysiłkiem. Śledzony bywałem przy tym złymi spojrzeniami olbrzymich gipsowych muchomorów, jak też wrogimi oczyma równie gipsowych krasnali okrytych kapturami, na których wierzchołkach chętnie siaduje pliszka (Motacilla alba).

Wiele osób mozoli się w taki sposób na przydzielonych skrawkach ziemi, która nie nadaje się do eksploatowania przez masową produkcję agrarną. I nie przeszkadza im, że na nich przedtem rozkwitała trawa Panny Marii, czyli miodunka, pachniała macierzanka. Kosili i trzebili miodunkę, dziewannę, jastrzębiec, nawłoć, starzec i wrotycz, zmieniali ziemię leżącą odłogiem na ogrody Semiramidy, chociaż pewnie nie domyślali się, iż wrotycz ma wzniosłe imię Chrysanthemum tanacetum.

Kiedy rozmawiałem z osadnikami z tymi niewątpliwie nienagannymi i pracowitymi ludźmi o ich płotach, odpędzając ich szalone psy, ci odrzucali jakiekolwiek podejrzenia o złą wolę z ich strony i twierdzili, że ich postępowanie podobne jest do rozniecania ognia przez tarcie drew. Naturalnie – w branży rolnictwa, ogrodnictwa i warzywnictwa. Chcąc nie chcąc, zmuszony byłem zgodzić się, jednak w naszych działaniach była widoczna różnica. Kiedy pewnego dnia odejdę z dziczy do cywilizacji, miejsce po moim ognisku zostanie zakryte darnią wyciętą uprzednio z miejsca na ognisko, a na moim obozowisku wzejdzie trawa po jesiennych deszczach. ..text pokračuje